Psycholog z Chersonia: Rosjanie próbowali złamać mieszkańców krok po kroku

mid epa10327787 2022 11 25 171512

Rosyjskie wojsko ostrzeliwuje wyzwolone 11 listopada miasto Chersoń. W czwartek (24.11)  w wyniku rosyjskich ostrzałów zginęło 7 osób. Jednak – jak mówi w rozmowie z Polskim Radiem Lublin – psycholog pochodząca z Chersonia, czas okupacji był gorszy. 

– Podczas okupacji najważniejszy był kontakt ze światem zewnętrznym – mówi psycholog z Chersonia Jewgenia Niedolewycz. – Wiadomości, to jest coś, co podtrzymywało wiarę ludzi. Chodziło o to, by wiedzieć co się dzieje w całym kraju. Dla nich bardzo ważne było pozostawanie w kontakcie z Ukrainą. Rosyjskie media przekazywały zawsze złe informacje, oni nie chcieli nawet ich słuchać.

CZYTAJ: Czwartek najtragiczniejszym dniem ostrzałów w Chersoniu. Zginęło 7 osób, a 21 zostało rannych

 – W czasie okupacji wiara w to, że ukraińskie wojsko wróci nie zmniejszała się. Nawet ci, którzy wyjeżdżali przez Krym, wracali okrężną drogą na Ukrainę.  Nie znam nikogo, ani nie słyszałam o kimś takim, kto powiedziałby, że poddaliśmy się, kto, nie wierzyłby, iż wygramy. Wszyscy mówili tylko, że należy czekać – opowiada gość Radia Lublin.

Czy ludzie, którzy wyjechali z miasta, myślą o tym, żeby wrócić?

– Mieszkańcy Chersonia, którzy zostali i doczekali się wyzwolenia czują dużo radości i dużo ukojenia. Natomiast ludzie, którzy wyjechali do innych miast czy za granicę, czują bardzo dużo smutku oraz bólu. Podobnie gdy pojawia się radość, że udało się uratować kobietę, która została zgwałcona, ale ból od tego, co przeżyła, nie jest mniejszy – mówi psycholog.

CZYTAJ: „Nigdy czegoś takiego nie widziałem”. Ukraiński dowódca o wyzwoleniu Chersonia

Jaki jest stan psychiczny ludzi, którzy teraz są na miejscu.

– To jest cały czas taka emocjonalna karuzela. Raz taki „podniesiony” nastrój – „damy radę, potrafimy to wytrzymać”, a potem nagle – „już nie mamy siły”. Najbardziej pomagało ludziom bycie użytecznym dla innych. Wszyscy starali się pomagać sobie nawzajem. Ci, którzy zostali, stali się rodziną. Teraz wszyscy potrzebują pomocy. A przede wszystkim potrzebują odpoczynku – stwierdza pani Jewgenia.

Czy pani znajomi widzieli zbrodnie dokonywane przez rosyjskich żołnierzy?

– Widzieli takie rzeczy przez całą okupację. Dlatego że w mieście cały czas czuć było  zapach palonych ciał. Rosjanie robili to codziennie po zmroku w różnych częściach miasta. Ilu ludzi zostało spalonych? Nikt nie wie. Kiedy nadchodził zmrok, ludzie zamykali mocno okna i próbowali zmniejszyć ten zapach, zapalając świeczki czy używając innych środków zapachowych – opowiada nasza rozmówczyni.

Czy mieszkańcy wiedzieli, gdzie Rosjanie zorganizowali w mieście katownie?

– Ludzie starali się takie miejsca omijać. Wszyscy,  którymi rozmawiałam w Chersoniu, wiedzą, gdzie one były. Każda dzielnica miasta miała taką swoją „centralną” katownie – mówi pani Jewgenia. – Strach przenikał przez całe ciało. To nie tylko strach, to ciągłe poniżanie. Rosjanie próbowali, krok po kroku, złamać ludzi.

To trauma na całe życie?

– Tak, to trauma, ale myślę, że mieszkańcy będą potrafili z tym żyć. Jedyne czego potrzebują, to czas i wsparcie. Nigdy nie dadzą rady zapomnieć tego, co się wydarzyło; tak działa nasza psychika. Ale to jest ich doświadczenie. Wierzę, że będą potrafili z tym żyć. Należy dać im wsparcie i mówić, że każdy z nich jest bohaterem – dodaje rozmówczyni Radia Lublin.

Kilka dni po wycofaniu się z Chersonia rosyjskie oddziały zaczęły ostrzeliwać miasto z wyrzutni rakietowych. 

InYa / opr. ToMa

Fot. PAP/EPA/ROMAN PILIPEY

Exit mobile version