– Zgromadzone materiały przez polskie służby i służby sojusznicze wskazują, że powodem eksplozji rakiety na wschodzie naszego kraju były działania obronne Ukrainy przeciwko działaniom ofensywnym Rosji – powiedział w czwartek (17.11) rzecznik rządu Piotr Müller.
ZOBACZ: Prezydent Andrzej Duda w Przewodowie [FILM]
We wtorek (15.11) po południu na terenie wsi Przewodów na Lubelszczyźnie spadł pocisk, doszło do eksplozji, w wyniku której zginęło dwóch obywateli Polski.
CZYTAJ: Wójt gminy Dołhobyczów: w Przewodowie wciąż pracują służby, którym pomagamy
Rzecznik rządu powiedział na konferencji prasowej, że „na wschodzie naszego kraju doszło do tragicznego w skutkach wypadku, w którym zginęło dwóch naszych obywateli”. – Na ten moment wiemy, że 15 listopada Rosja, która przeprowadziła zmasowany atak rakietowy na terytorium Ukrainy, doprowadziła do sytuacji, w której siły przeciwlotnicze ukraińskie musiały podjąć działania obronne.
CZYTAJ: Lech Sprawka: Do rodzin ofiar z Przewodowa trafiła już pomoc materialna
– Materiały dotychczas zgromadzone przez polskie służby, ale również przez służby, z którymi współpracujemy, nasze służby sojusznicze, wskazują, że powodem tego wydarzenia, powodem tej eksplozji rakiety na wschodzie naszego kraju były działania obronne Ukrainy przeciwko działaniom ofensywnym Rosji, która od wielu miesięcy prowadzi działania zbrojne na terenie Ukrainy – powiedział Müller.
CZYTAJ: Przewodów: służby zabezpieczają materiały dowodowe, życie wraca do normy
Podkreślił, że „odpowiedzialność polityczna, odpowiedzialność moralna w tym zakresie w pełni jest po stronie rosyjskiej”.
– Rosja w sposób bezprawny ingeruje w integralność terytorialną innego kraju i tu nie ma żadnej wątpliwości, co do tego, kto ponosi odpowiedzialność moralną za tego typu zachowania – powiedział rzecznik rządu.
– Podkreślamy też, że nic nie wskazuje na to, że w tej chwili mamy do czynienia z jakimkolwiek bezpośrednim zagrożeniem dla naszego kraju – dodał Müller.
W Przewodowie był dzisiaj prezydent Andrzej Duda.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. PAP/Radek Pietruszka