Słupy oświetleniowe starego typu i bezużyteczne latarnie znikną z terenu Lublina. Chodzi o te niefortunnie ustawione, skierowane na krzaki czy prywatne działki. Urząd miasta dokonał analizy po interpelacji złożonej przez jednego z radnych – Stanisława Brzozowskiego.
– Chciałbym, żeby miasto zaoszczędziło na energii, szczególnie w tych trudnych czasach – przyznaje autor interpelacji. – Jest wiele słupów oświetleniowych i wiele latarni, które nie spełniają swojej funkcji. Są tak niefortunnie umieszczone, na przykład w koronach drzew, gdzie nie oświetlają ani chodnika ani jezdni, a pobierają dużo energii, bo często są to przestarzałe oprawy oświetleniowe.
– Czasami są takie sytuacje, że jest podwójne oświetlenie – mówi Stanisław Brzozowski. – Niektóre latarnie można całkowicie zlikwidować, bo to nie pogorszy stanu oświetlenia jezdni czy chodnika. Te, które są na przykład w koronach drzew, w nich chyba też nie ma większego sensu.
– Do 15 grudnia spółka PGE dokona korekty jeśli chodzi o infrastrukturę oświetleniową – mówi Justyna Góźdź z biura prasowego w Kancelarii Prezydenta Miasta Lublin. – Jednym z takich zadań będzie likwidacja punktów świetlnych, czyli oprawy przy ul. Pogodnej i Smyczkowej. Zmienimy również nakierowanie oprawy przy ul. Lotniczej i Orlika-Ruckemana. Usuniemy także słup betonowy z ul. Piaskowej. Pozostałe wnioski pana radnego na ten moment, po przeanalizowaniu, wydają nam się bezzasadne.
– Jesteśmy przy ul. Smyczkowej. Jak widzimy, była tu jakaś interwencja urzędnicza, bo korona drzewa jest mocno przycięta, żeby odsłonić trochę latarnię – mówi Stanisław Brzozowski. – Chwała urzędnikom za to, że reagują, natomiast jest jeszcze masa innych – przy ul. Pana Tadeusza, Kazimierza Wielkiego, dwa punkty przy ul. Morwowej, przy Wojciechowskiej, Wileńskiej. Uwzględnienie tych uwag powinno nam przysporzyć wiele oszczędności energii.
– Jeżeli mamy ogólny postulat zlikwidowania kilkudziesięciu latarni czy punktów oświetleniowych, a jeżeli w Lublinie możemy je policzyć w dziesiątkach tysięcy, to jest dosłownie jakiś ułamek – mówi Łukasz Jasiński, adiunkt na Wydziale Ekonomicznym UMCS. – Minimalne oszczędności będą, ale nie będą na tyle duże, żeby wpłynąć na przykład na obniżenie wydatków na oświetlenie o 10-20 procent, bo proszę zwrócić uwagę, że żeby dane latarnie zdemontować, trzeba do kilku miejsc się udać. To też są koszty. To proces, który zajmuje czas i dane służby mogły być wówczas angażowane gdzie indziej, także jest to kwestia tzw. kosztu alternatywnego. Trzeba bardziej szukać rozwiązań systemowych zorientowanych na efekty skali.
W Lublinie oświetlenie działa zgodnie z porami wschodu i zachodu słońca. Ratusz nie zdecydował się na krótsze godziny pracy systemu ze względu na prośby mieszkańców.
W całym mieście jest ponad 30 tysięcy publicznych latarni.
FiKar/ opr. DySzcz
Fot. pixabay.com