Villagers of Ioannina City to dość nietypowy zespół jak na obecną scenę rockową. Grecka formacja obraca się płynnie w rejonach rocka progresywnego, folk rocka oraz post rocka, za każdym razem dodając jednak pierwiastek własnej tożsamości. W chłodny, listopadowy wieczór w Warszawskim klubie Progresja, zagrali porywający, pełen emocji i magicznych dźwięków show, który na długo pozostanie w mojej pamięci.
Kilka godzin wcześniej, dzięki uprzejmości wytwórni Napalm Records, udało mi się przeprowadzić inspirującą rozmowę z liderem zespołu, Alexem Karametisem. Alex okazał się sympatycznym rozmówcą, który do wielu tematów podszedł bardzo emocjonalnie i, przede wszystkim, szczerze. Poniżej znajdziecie zapis audio naszej rozmowy oraz jej transkrypcję. Wywiad audio udostępniam w dwóch wersjach: z nałożonym, Polskim tłumaczeniem oraz w oryginale.
Rozmowa z Alexem wyemitowana została na antenie Radia Lublin w audycji „Kołowrót” we wtorek, 6 grudnia 2022 roku.
Wywiad – wersja PL:
Wywiad – wersja ENG:
Radio Lublin: Witaj Alex! Jak sądzisz, jak to jest że folk tak dobrze pasuje do muzyki rockowej?
Alex Karametis: Nie jestem do końca pewien, ale wydaje mi się że to po prostu muzyka duszy, muzyka która z duszy wypływa i tak samo jest z rock’n’rollem. Są tam różne emocje, które mieszają się ze sobą. Nie jestem pewien czy mam rację, ale zgaduję że tak właśnie jest. Ale najważniejsze że oba te style wychodzą z duszy, pozwalają coś wyrazić. Jeśli chcesz mogę powiedzieć to nieco dokładniej, bazując na muzyce z regionu z którego się wywodzimy, która posiada dość specyficzne aranżacje i harmonie. Mogę to porównać do bluesa, tak się składa że kilka lat temu dość mocno studiowałem ten styl muzyczny. Okazało się, że pentatonika i skale które są używane w bluesie, bardzo często występują w muzyce tradycyjnej na całym świecie, oczywiście z pewnymi wyjątkami. Są różnice, ale jednak niewielkie. I tak muzyka bluesowa, folkowa muzyka chińska, muzyka tradycyjna oraz muzyka z Epiru, czyli z naszego regionu, bazują na tych samych skalach.
RL: Tak swoją drogą, zastanawiam się, czy Villagers of Ioannina City to zespół bardziej rockowy czy folkowy?
AK: Jeśli już musiałbym wybrać, opisałbym styl naszej muzyki mianem heavy rocka. I faktycznie, to jest rockowa muza: mamy mocne bębny, elektryczną gitarę, bas i tak dalej. Ale nie mamy żadnych kompleksów czy ograniczeń w temacie instrumentów jakich powinniśmy używać czy jakie melodie są dla nas najbardziej odpowiednie. Czy możemy użyć dud? Możemy i używamy. Znam gościa który gra na dudach, no to ok, spróbujmy żeby zagrał coś z nami, dlaczego nie, zobaczmy jak to zabrzmi? Na pewno nie jesteśmy zespołem folkowym, z wielu powodów. Gramy razem od jakiegoś 14 roku życia i zawsze graliśmy rocka, heavy rocka czy heavy metal.
RL: Wspomniałeś o Epirze, regionie w którym położone jest Wasze rodzinne miasto, Janina. Założę się że to bardzo urokliwe miejsce, które niesamowicie Was inspiruje….
AK: Tak, miasto jest położone w krajobrazie pomiędzy górami. Miasto jest w zasadzie otoczone górami, a na jego krajobraz składają się właśnie tereny górzyste oraz przecinające je rzeki i lasy. Przez wiele lat Janina była nieco odizolowana od reszty Grecji, nie było łatwo się tam dostać. Miasto jest bardzo bliskie natury, naprawdę! Czasem wystarczy 10 minut i już jesteś w lesie albo wysoko w górach. Całe nasze życie jest powiązane z przyrodą i historią tego miejsca, bardzo mocno zakorzenione w naturze i to na pewno ma bardzo duży wpływ na naszą muzykę.
RL: To co jest niezwykle interesujące w Waszej muzyce, to fakt, że nie jest to powszechnie rozumiany, Grecki folk rock. W swoim instrumentarium nie posiadacie buzuki, które jest bardzo mocno kojarzone z Grecją.
AK: No tak, w naszym regionie tradycyjna muzyka to nie to samo co rebetiko. Rebetiko to muzyka która ma jakieś 100-120-130 czy może 140 lat. A muzyka z naszego regionu to muzyka która liczy sobie tysiące lat. I tak jak powiedziałem Ci wcześniej, z racji tego że ów region był nieco odizolowany, bo jest otoczony górami i 2000 lat temu nie było wcale tak łatwo się tu dostać, tradycja pozostała niejako nietknięta przez te wszystkie lata. Rebetiko jako muzyczny styl narodziła się w poprzednim wieku, muzyka Epiru, jak ja zwykliśmy nazywać, to tysiące tysięcy lat tradycji. Oczywiście, pewnie były jakieś wpływy, nie wiem jak to do końca powiedzieć, ale rebetiko ma to do siebie że po prostu powstało zaledwie 100 lat temu w Grecji, nie tylko w Janinie. Ale 200 lat temu nie było żadnego rebetiko.
RL: Kontynuując ten wątek, powiedz mi skąd wzięły się u Was dudy? To raczej instrument niezbyt charakterystyczny dla Waszego regionu.
AK: Tak, dudy najbardziej popularne są w Salonikach czy Fraki, najbardziej. Ale zwykle używa się ich bardziej na bałkanach, niekoniecznie akurat w naszym regionie. Ale tak jak Ci powiedziałem, nie ograniczamy się zbyt mocno, nie jesteśmy z założenia zespołem który musi grać muzykę inspirowaną folklorem Epiru, nie gramy na folkowych festiwalach gdzie powinniśmy prezentować muzykę folk ze swojego regionu. Po prostu gramy muzykę, czasami zdarza nam się nawet używać na przykład didgeridoo, instrumentu pochodzącego z Nowej Zelandii.
RL: Chciałem porozmawiać też o Waszym ostatnim albumie studyjnym, “Age of Aquarius”. Płyta jest w całości zaśpiewana po angielsku, co wcześniej raczej zdarzało się Wam sporadycznie. Powiesz mi jaki był powód zrobienia albumu w całości po angielsku?
AK: To w zasadzie nie była jakaś konkretna decyzja co do tekstów. Kiedy wydawaliśmy swój pierwszy album, kilka numerów na kolejny album, na “Age of Aquarius” właśnie, było już skomponowanych. Ale postanowiliśmy wtedy, że na album “Riza” – co oznacza w języku greckim “Korzeń”, co już samo przez siebie mówi wiele – użyjemy akurat tych konkretnych numerów, a pozostałe zostawimy sobie na koncept “Age of Aquarius”. Pierwszy album był ukierunkowany w przewadze na muzykę Epiru, na pewną wariację na jej temat. Więc zostawiliśmy akurat te utwory z tekstami w języku greckim na ten album. Natomiast kawałki które mieliśmy napisane po angielsku, zostawiliśmy na inny album, ponieważ opowiadały kompletnie inną historię, inny koncept, dotyczyły innej idei.
RL: No właśnie, “Aqe of Aquarius” jest bez wątpienia albumem koncepcyjnym. Opowiesz mi nieco szerzej na temat idei zawartych na tym krążku?
AK: Tak, to jest koncept album. Ma do powiedzenia pewną historię, ma początek, ma koniec, choć w zasadzie nie jest to dokładnie początek i koniec, bo to w zasadzie powtarzający się cykl… Nie jest to łatwe do wytłumaczenia, cały ten koncept stojący za tym, nie jest to typowa historia kogoś kto robi coś a potem coś się wydarza i jakoś się kończy i to wszystko. To zbiór pewnych filozoficznych pytań które zawsze zadawałem sobie w życiu, a przynajmniej przez jego ostatnie 15 lat. Wszystkie te tematy nad którymi się zastanawiałem, moje marzenia, ideały, problemy które miałem i które ma społeczeństwo, emocjonalne problemy z którymi się borykamy. To naprawdę nie takie proste to wytłumaczyć. Główna idea która towarzyszy “Age of Aquarius” to rzecz, że niektórzy ludzie wierzą że żyjemy w pewnych erach, okresach, które wynikają z ruchu czy ułożenia planet. Na przykład że dotychczas żyliśmy w Erze zodiakalnych Ryb a teraz nastała Era Wodnika i tak dalej. I że przy każdym nastaniu nowej ery, coś się dzieje. Nie wiem jak to nazwać po angielsku…. Iskra? Na tej podstawie zacząłem się zastanawiać, co jeśli właśnie teraz nastała Era Wodnika? Skoro era się zmienia, co tak naprawdę ulegnie zmianie? Co z przeszłości chciałbym zatrzymać? Jak wyobrażam sobie siebie? Jak widzę nowe społeczeństwo? Nowe życie, nowy świat? Jeśli coś mógłbym zmienić, co by to było? Właśnie wszystkie te pytania we mnie stworzyły podwaliny pod pewną teorię. Nie mogę powiedzieć że to wszystko się aktualnie dzieje, ale wszystko to zaczęło mnie zastanawiać. Co bym chciał zmienić? Co jeśli… Tak, wiem, to nie jest proste. Ale myślę że ludzie którzy słuchają albumu, którzy rozumieją teksty, wiedzą co tak naprawdę chcę opowiedzieć. Oczywiście dużo tu wieloznacznych odniesień, wieloznacznych historii, w każdy pojedynczym słowie. Kiedy mówię o kimś kto wyszedł właśnie z rzeki i w ten sposób się odrodził, urodził na nowo, to oczywiście bardzo duchowe odniesienie ale zarazem bardzo pragmatyczne, bo to zdarza się w naszym życiu codziennie. Każdy z nas boryka się z czymś każdego dnia. Budzimy się rano i mamy rzeczy do rozwiązania, problemy, spotykamy się z niesprawiedliwością, czujemy się źle, popadamy w stany depresyjne i musimy stawić temu wszystkiemu czoła. Wyjść jakoś z tego, odrodzić się, stać się silniejsi, sprawić żeby coś się zmieniło. I w całej tej ciemności w której żyjemy, są ludzie którzy widzą światło. Tak jak powiedział kiedyś Oscar Wilde: “choć żyjemy w głębokim bagnie, niektórzy z nas wciąż patrzą w gwiazdy”. I o tym właśnie mówię. Nawet jeśli żyjemy w ciemności, toniemy po uszy w bagnie, to jednak jesteśmy optymistami, widzimy światło, widzimy gwiazdy i w ich stronę pewnego dnia wyruszymy. To trwa już tysiące lat, ale wciąż jesteśmy optymistami i zawsze patrzymy w stronę światła. Więc kto wie? Może pewnego dnia faktycznie tego wszystkiego dokonamy? Czasami ludzie pytają mnie czy jestem jakimś naukowcem czy kimś w tym rodzaju. Pytają mnie kiedy zaczęła się Era Wodnika? W 2015 czy 2019? Ale zawsze odpowiadam: nie to jest akurat ważne. Ważne jest żeby zaczął pytać samego siebie, zacząć zadawać pytania w ogóle. Jeśli akurat teraz nadarzyłaby się taka szansa, co Ty chciałbyś zmienić? Ogólnie, w świecie, w społeczeństwie, w państwach świata, w świecie w którym żyjemy? Moment w którym przestaniesz zadawać te pytania będzie oznaczał, że oto nadeszła nowa era, bo zacząłeś zmieniać siebie. To jest najważniejsze dla każdego z nas, zacząć zmieniać siebie od wewnątrz. Jeśli zaczniemy zmieniać każdy każdego, wtedy faktyczna zmiana się dokona.
Fot. Autor z Alexem Karametisem (po prawej)
RL: Zastanawiam się skąd czerpiesz inspirację do swoich utworów i tekstów?
AK: Nie wiem czy mam jakieś konkretne inspiracje. Oczywiście jeśli spojrzeć na to nieco prościej, to wiadomo że mam jakieś muzyczne inspiracje, w sensie artyści czy inne zespoły mnie inspirują, oczywiście. Słucham dużo muzyki, czytam książki, ale przede wszystkim jestem członkiem społeczeństwa, więc inspiruje mnie w zasadzie wszystko: facet który gra na instrumencie, ale też ten który maluje obrazy, malarz, pisarz, może to być ktokolwiek. To jednocześnie członek społeczeństwa ale też ktoś kto filtruje to wszystko. To swego rodzaju błogosławieństwo, dar, bo on utożsamia wszystko co nas otacza. Inspirują mnie przede wszystkim moje sny i procesy które zachodzą w mojej głowie. Czuję się zainspirowany wszystkim co mnie otacza, wszystkim czego doświadczam i co widzę, wszystko czego doświadczają inni ludzie wokół mnie jest filtrowane przez mój mózg. Mogę zostać zainspirowany przez najdziwniejsze momenty i wydarzenia, ale właśnie stąd biorą się pomysły i idee, te wszystkie filozoficzne pytania o których rozmawialiśmy. Filozofowie też tak mieli, obserwowali świat i w ich głowach rodziły się pytania, a z odpowiedzi na nie z kolei rodziły się teorie. I tak samo jest z muzyką. A przynajmniej w moim przypadku.
RL: Alex, Wasz zespół koncertuje w wielu miejscach na mapie świata. Jesteś w stanie wskazać, który koncert, które miasto najbardziej zapamiętaliście?
AK: Cóż, graliśmy na przykład na Hellfest i to było zdecydowanie wspaniałe przeżycie dla nas. Ale chyba takim najlepszym miejscem w którym graliśmy były Ateny, jeśli mam być szczery. Hmmm… Tak naprawdę to lubimy grać wszędzie, dlatego to robimy. Chcemy eksponować naszą muzyką tak mocno jak tylko się da. Chcemy poznawać przyjaciół. Nasza muzyka, nasz styl, nasze przesłanie które niesiemy… Bardzo kocham ludzi którzy przychodzą na nasze koncerty. Uważam że to najlepsi ludzie na świecie. Naprawdę. Kiedy wczoraj rozmawialiśmy z chłopakami po koncercie, mówiliśmy: ale dzisiaj była świetna publiczność, wspaniali ludzie! I to się zdarza każdego dnia. I to jest wspaniałe. Bo ludzie są w zasadzie tacy sami, w każdym mieście. Oczywiście nie dokładnie, ale mają takie same poglądy odnośnie społeczeństwa, odnośnie nowego świata, odnośnie braterstwa, solidarności, pokoju i harmonii. I prawdopodobnie dlatego jeśli ci ludzie żyliby z nami w jednym mieście, byliby naszymi bardzo dobrymi przyjaciółmi. To naprawdę niesamowite. To magia, człowieku!
RL: Tak swoja drogą, wydaje mi się że Wasza muzyka służy bardziej słuchaniu, pewnej kontemplacji, niż tańczeniu poko czy machaniu głową…
AK: No tak, to nie jest dla przykładu hardcore punk czy thrash core, choć i ten gatunek uwielbiam. Ale jednak wszystko może się zdarzyć na naszych koncertach. Widziałem już taniec pogo, headbanging, crowd surfing…
RL: Alex, muszę zadać to pytanie, zapewne jest ono ważne nie tylko dla mnie, ale i dla pozostałych fanów Villagers of Ioannina City. czy pracujecie już nad nowym materiałem?
AK: Mamy kilka piosenek, zdecydowanie, już od kilku lat. Plan jest taki: teraz kończymy trasę a potem wchodzimy do studia i zaczynamy pracę nad nowymi rzeczami. Mamy kilka rzeczy nad którymi musimy popracować, ale myślę że wiele nowego dopiero się pojawi. To zawsze jest proces. To co jest do zagrania to gramy, ale często jest tak że mówimy sobie: ok, teraz pojammujmy. I wtedy dopiero pewne rzeczy nadchodzą. Bo to jest taki czas aby grać muzykę. Nie po to żeby ćwiczyć, tak jak teraz, spotykaliśmy się żeby poogrywać kawałki przed tournee. Chodzi po prostu o granie muzyki, o tworzenie muzyki. Teraz będzie na to czas. Potrzebujemy go.
RL: No właśnie jak to u Was jest? Przynosicie na próbę gotowe pomysły czy po prostu jammujecie i coś z tego wychodzi?
AK: To raczej pewien mix. Czasami mamy jakąś większą ideę, a czasem jedynie strukturę, na zasadzie: to jest końcówka, spróbujmy zbudować resztę wspólnie. Zwykle mamy jakiś pomysł a potem zaczynamy go rozciągać, rozbudowywać. Czasem przez 30 minut gramy jeden kawałek, jammujemy wokół jednego tematu. A potem wybieramy najlepsze fragmenty. Zwykle pozwalamy sobie na swobodną eksplorację dźwięków, riffów i tak dalej. Zwykle tak to właśnie robimy.
RL: Wasza tegoroczna trasa nazywa się World’s On Fire – Świat płonie…
AK: I świat faktycznie płonie, to prawda, po prostu. Nie jest trudno to zaobserwować. Ten świat płonie i zawsze płonął. Moje życzenie, marzenie jest takie. W czasie pandemii to wszystko zostało potwierdzone bardziej niż kiedykolwiek. Jedna osoba przebywająca w danej przestrzeni wpływała na każdego innego który również przebywał razem z nią. Skoro wirus w tak łatwy sposób mógł się rozprzestrzeniać, jestem przekonany że miłość, solidarność, życzliwość także mogą się w ten sposób rozprzestrzeniać. Może nawet szybciej niż wirus? Więc tym tytułem chciałem powiedzieć: ok, nawet jeśli świat płonie, a każdy wie że tak właśnie jest, chciałem jednak powiedzieć: zostawmy to na moment, spójrzmy na siebie i spróbujmy coś zmienić, tu i teraz, w tym momencie. Jest nas 200, 300, 500 osób. Razem spróbujmy coś zmienić. Pomyśl o tym, o nowym dniu który nadejdzie. Jesteśmy praktycznie na finiszu tej trasy, zostało nam jeszcze 6 koncertów. Jestem wręcz pewien że spotykam ludzi którzy czują podobnie, mają te same przekonania i ideały i zadają sobie podobne pytania do moich. I jestem z tego powodu naprawdę szczęśliwy. Na całym świecie ludzie utożsamiają się z tym, z naszym przesłaniem, z tekstami, z tym co słyszą na naszym albumie. Maja te same ideały jak ja jako kompozytor. To jest prawdziwa magia. Ludzie w Kolumbii rozumieją mnie, mają te same problemy, zastanawiają się nad tym samym. W Polsce macie te same wątpliwości, te same pytania. Jesteśmy tacy sami, jesteśmy połączeni. To żadna filozofia. To fakt. To dobitny fakt. Jesteśmy połączeni. Nie ma żadnego dystansu pomiędzy mną a Tobą. Jesteśmy połączeni. Cały wszechświat jest ze sobą połączony. Cokolwiek zrobisz, ma to wpływ również na mnie. Więc spróbujmy zrobić coś dobrego. Rozsiać trochę dobra. Nie złe rzeczy. I to co mówię to nie jest żadna hippisowska gadka, to czysta nauka. Nie jestem żadnym hipisem marzycielem, nie mam nic do nich oczywiście, ale to jest po prostu czysta nauka.
RL: Wspomniałeś że zostało Wam 6 koncertów do końca trasy. Ostatni show ma być ponoć wyjątkowy.
AK: Tak, zagramy w Stambule, to będzie ostatni koncert tej trasy. To będzie nasz pierwszy wyprzedany koncert w Turcji. Chcemy tam dotrzeć, bo mamy wiele wspólnego z ludźmi z Turcji. Jest tam taka fajna duża sala która ma wielki ekran led, więc będziemy mieli tam masę wizualizacji. Oczywiście to nie jest łatwa sprawa, bardzo bym chciał żebyśmy mogli z taką produkcją dotrzeć wszędzie, a nie tylko do Turcji czy Grecji. Ale oczywiście to nie jest proste, tak ze względów finansowych jak i logistycznych. Ale mam nadzieję że kiedyś będzie nam to dane, zrobić taki koncert dajmy na to w Polsce.
RL: Alex, dzięki za poświęcony czas. Ostatnie słowo do Polskich fanów należy do Ciebie.
AK: Polscy bracia i siostry, Polscy bracia i siostry… Wydaje mi się że wszystko już powiedziałem wcześniej, odnośnie naszego świata w ogniu… Zawsze słuchajcie swojego głosu, ufajcie sobie i bądźcie życzliwy dla innych. W zamian także otrzymacie dobro.
Rozmawiał: Marcin Puszka