Jest akt oskarżenia w sprawie śmierci 48-latka zagryzionego przez psy

pm wyroki001 2020 06 18 152817 2022 04 27 124539 750x375 2022 12 13 131333

Prokuratura Rejonowa w Lubartowie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko 62-letniemu Jerzemu B. podejrzanemu o narażenie człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia. Chodzi o sprawę śmiertelnego pogryzienia 48-latka przez owczarki belgijskie we wsi Skarbiciesz (powiat lubartowski), których właścicielem był oskarżony.

Do Sądu Rejonowego w Lubartowie wpłynął akt oskarżenia przeciwko 62-letniemu Jerzemu B., właścicielowi owczarków belgijskich, które zaatakowały pod koniec lipca 48-latka we wsi Skarbiciesz. W wyniku pogryzienia mężczyzna wykrwawił się i zmarł.

– Jerzy B. niewłaściwie opiekował się psami, przez co naraził innych na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia – mówi rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie, prokurator Agnieszka Kępka. – Hodując czy też posiadając owczarki belgijskie, nie dotrzymał właściwych warunków ich przetrzymywania. Chodzi tu o niewłaściwe zabezpieczenie klatek,  których znajdowały się zwierzęta, co pozwoliło na ich wydostanie się. Niewłaściwie je też karmił, co spowodowało, że psy były niebezpieczne.

Prokuratura Okręgowa w Lubartowie oskarżyła właściciela psów o narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. „Jako właściciel dwóch psów rasy owczarek belgijski, przejawiających zachowania agresywne wobec ludzi, pozostawiając psy bez pieczy na terenie posesji nie zastosował adekwatnych zabezpieczeń uniemożliwiających psom wydostanie się poza teren nieruchomości, co skutkowało ucieczką psów pod jego nieobecność z terenu posesji” – wyjaśniono w akcie oskarżenia.

CZYTAJ: Pogryzienie przez psy nie było przyczyną śmierci. Są wstępne wyniki sekcji 67-latka spod Lubartowa

Prokuratura ustaliła, że Jerzy B. zakupił psa oraz sukę rasy owczarek belgijski, aby chronić swoją posesję w miejscowości Krępa, na której przechowywał m.in. maszyny rolnicze. 62-latek tam nie zamieszkiwał, jednak na co dzień na niej przebywał. Opuszczając działkę Jerzy B. wypuszczał psy z kojców, by biegały luzem po terenie posesji, zamykając przy tym bramy na klucz.

Według prokuratury, ogrodzenie działki nie zabezpieczało w dostateczny sposób przed możliwością ucieczki psów poza teren posesji. „Ogrodzenie nie posiadało fundamentów, prześwity między podłożem a elementami ogrodzenia były znaczące i wynosiły miejscowo nawet 24 cm, nadto bezpośrednio przy ogrodzeniu na posesji składowane były stosy odpadów, na które zwierzęta mogły się wspiąć, a następnie przeskoczyć ogrodzenie” – opisali śledczy.

23 lipca we wsi Skarbiciesz znaleziono zwłoki 48-latka. W pobliżu znajdował się należący do niego rower oraz fragmenty odzieży noszące widoczne ślady uszkodzeń. Na ciele mężczyzny stwierdzono bardzo liczne otarcia naskórka, rany różnej głębokości, rozerwanie dużych tętnic i żył, które mogły powstać w wyniku gryzienia i drapania przez psy. Następnie w pobliżu znaleziono psa oraz sukę rasy owczarek belgijski stanowiącymi własność Jerzego B.

Na miejsce wezwano rakarza, który podjął próbę odłowienia psów za pomocą chwytaka, jednak było to niemożliwe z powodu agresji przejawianej przez zwierzęta. Nieskuteczne okazały się również próby uśpienia psów za pomocą środka usypiającego, dlatego – jak napisano w akcie oskarżenia – z uwagi na zagrożenie, jakie stwarzały zwierzęta, podjęto decyzję o ich odstrzale. Oba psy zostały trafione pociskami z broni.

CZYTAJ: Tragedia w powiecie lubartowskim. Mężczyzna zagryziony przez psy

„Truchło martwej suki zabezpieczono celem przeprowadzenia sekcji. Samiec mimo doznanych ran oddalił się z miejsca kierując się w stronę pobliskiej rzeki Wieprz. Unoszące się na wodzie truchło psa o parametrach odpowiadających parametrom postrzelonego owczarka widziane było przez uczestników spływu kajakowego na rzece Wieprz” – dodali śledczy.

Sekcja zwłok odstrzelonego psa wykazała, że w jego przewodzie pokarmowym stwierdzono fragmenty skóry ludzkiej zgodnej z profilem DNA ofiary.

Według ustaleń śledczych, gdy 62-letni Jerzy B. dowiedział się o ucieczce swoich psów – nie mogąc ich odnaleźć – nie zawiadomił o zdarzeniu stosownych służb, nie ostrzegł też mieszkańców o możliwym zagrożeniu ze strony agresywnych psów. „Świadomy zagrożenia i możliwej odpowiedzialności starał się natomiast ukryć fakt, iż psy błąkające się po okolicy należały do niego. W rozmowach z funkcjonariuszami kategorycznie zaprzeczał, aby posiadał kiedykolwiek psy rasy owczarek belgijski” – czytamy w akcie oskarżenia. Jak dodano, jego stanowisko w tej kwestii zmieniło się dopiero po tym, gdy podczas przeszukania zabezpieczono u niego dokumenty potwierdzające dokonanie szczepienia psów przeciwko wściekliźnie.

Podczas przesłuchania w prokuraturze Jerzy B. przyznał się do zarzucanego mu czynu i wyjaśnił, że psy nigdy wcześniej nie uciekały z posesji. Jak relacjonował, po raz ostatni widział je 19 lipca, kiedy odjeżdżał z działki i pozostawił je biegające luzem na zamkniętej posesji. Przekazał, że 21 lipca, gdy przyjechał na działkę zorientował się, że psów nie ma. „Wówczas próbował odnaleźć psy, jeżdżąc po okolicy, lecz ich nie odnalazł. Jest mu przykro z tego powodu, że zginął człowiek. Przyznał również, że psy które znaleziono w rejonie ujawnienia zwłok należą do niego” – czytamy w akcie oskarżenia.

CZYTAJ: Pogryzione zwłoki w powiecie lubartowskim. Atak zwierzęcia przyczyną śmierci?

Prokuratura uznała wyjaśnienia podejrzanego tylko w części za wiarygodne, bowiem – według śledczych – nie jest prawdą, że podejrzany widział psy po raz ostatni 19 lipca oraz, że nie przewidywał możliwości ucieczki zwierząt. Z zeznań mieszkańców wynika, że 20 lipca „psy oskarżonego biegały luzem poza terenem posesji i zachowywały się agresywne wobec ludzi, zaś oskarżony w desperacki sposób, próbował zapanować nad zwierzętami”. „Widząc że psy po ucieczce kierowały się w stronę ludzi i zachowywały się agresywnie miał też świadomość zagrożenia, jakie niesie wydostanie się psów poza teren posesji” – dodano.

Za zarzucany Jerzemu B. czyn grozi do trzech lat więzienia. Dotychczas nie był karany.

Termin pierwszej rozprawy nie został jeszcze wyznaczony. 

MaTo / PAP / opr. WM / ToMa

Fot. archiwum

Exit mobile version