Dzieci z Ukrainy spędzą swoje święta w Lublinie. W ramach edukacyjno-wychowawczego projektu czekają na nie koncerty, warsztaty, a także świąteczne spacery.
CZYTAJ: „Lublin to najfajniejsze miasto w Polsce”. Polsko-ukraiński Łańcuch Wielkich Serc
– To są dzieci, które widziały wojnę. Niektóre z nich przeżyły rosyjską okupację – mówi organizator projektu Igor Moskałyk. – Pomysł na realizację projektu pojawił się wcześniej. Wspólnie z naszymi partnerami z Wielkiej Brytanii. Idea narodziła się jeszcze przed wojną. Chcieliśmy wspierać dzieci. Organizować dla nich rozrywkę, a także różne święta i prezenty. Wiadomo, wojna wprowadziła swoje zmiany, więc postanowiliśmy zorganizować wszystko na bezpiecznym terenie. Forma całego przedsięwzięcia też się zmieniła, biorąc pod uwagę, w jakich okolicznościach żyją teraz dzieci w Ukrainie. Kładziemy nacisk na psychologiczne wsparcie. Chcemy zrozumieć, czy to, że one wyjeżdżają tutaj, pomaga im się zrelaksować, czy nie czują niebezpieczeństwa, czy nie myślą o alarmach czy o odłączeniu prądu.
CZYTAJ: Świąteczne iluminacje z oszczędnościami. Lublin będzie świecił krócej [ZDJĘCIA]
– W pierwszym dniu, jak przyjechaliśmy, to wszystkich bardzo dziwiło, że tu nie wyłączają prądu – mówi Tatiana Suszko, pracująca w Borodziance w Centrum Socjalno-Psychologicznej Rehabilitacji Populacji. – To dla nich mały promyczek światła. Porównując ich pobyt w domu i tutaj, można powiedzieć, że to dla nich takie święto. U nas ludzie rezygnują z choinki, świątecznych dekoracji i zabaw. Rezygnują w dużych miastach i małych miejscowościach. Wszystkie środki idą na wsparcie wojska, dlatego dla tych dzieci teraz zaczęły się prawdziwe święta. Dzieci były bardzo zadowolone, bardzo szczęśliwe. One naprawdę uwierzyły, że Święty Mikołaj chodzi po świecie i pytały czy naprawdę ich tutaj znalazł. A my odpowiadaliśmy: „Tak, znalazł”. Udało się zorganizować prawdziwą świąteczną podróż. Bardzo za to dziękujemy.
– Przydarzyła się taka okazja, że możemy pomóc, więc staramy się tym, co mamy, pomagać. A że mamy różne warsztaty, to tym pomagamy. Przygotowaliśmy cztery różne warsztaty – mówi Kacper Niedziałek z Lubartowskiej 77. – Pierwszy to pizza, czyli każdy robi swoją pizzę, wybiera składniki, komponuje, następnie ją pieczemy i każdy ją zajada. Drugi warsztat to robienie świątecznych herbat w saszetkach, które każdy mógłby zabrać do domu. Trzeci warsztat to szycie ozdób świątecznych albo pluszaków. Ostatni warsztat to gry planszowe i różne zabawy.
– Mi się podoba tutaj, ponieważ mogę zapomnieć o problemach. Wcześniej była dyskoteka, tańczyliśmy, spacerowaliśmy. Dzieje się dużo fajnych rzeczy – mówią dzieci. – taka wycieczka to dobry sposób, by się zrelaksować.
– Organizujemy takie świąteczne imprezy, rozdajemy prezenty – mówi Igor Moskałyk. – Z nami przyjechali także psychologowie z Ukrainy. Oni spędzają bardzo dużo czasu z tymi dziećmi, rozmawiają, badają. Większość dzieci pochodzi z rodzin, które są w ciężkiej sytuacji życiowej. Sama podróż do Polski to dla nich przygoda. Dodatkowo, chcieliśmy dać im poczucie bezpiecznej przestrzeni, a także zapewnić spokojne i bezpieczne święta.
– Jesteśmy bardzo wdzięczni za taką możliwość – podkreśla Tatiana Suszko. – Dzieci są w wielkim stresie. One przyjechały z wojny. My pochodzimy z Borodzianki, jest u nas bardzo dużo zniszczeń. Niektóre dzieci chodzą do szkoły, niektóre mają zajęcia online, bo ich placówka została zbombardowana. Ogólnie ich stan nie jest najlepszy. Wszystkie zniszczenia przypominają o tym, co się dzieje w kraju. Depresja jest cały czas obok.
Łącznie udział w projekcie weźmie 150 osób. 100 dzieci z Ukrainy i 50 z naszego regionu.
InYa/ opr. DySzcz
Fot. archiwum