„W tej nowej rzeczywistości czekają nas pierwsze wojenne święta”. Lwowianie przygotowują się do Bożego Narodzenia

christmas tree g20e285a76 1920 2022 12 21 182811

Przedświąteczna atmosfera Lwowa odsuwa na dalszy plan wojenną rzeczywistość. Mimo czasowych wyłączeń prądu, niekompletnych rodzin, syren alarmowych lwowiacy – również ci z polskimi korzeniami – przygotowują się na kolejne Boże Narodzenie.

CZYTAJ: „Myślami cały czas jesteśmy z bliskimi na Ukrainie”. Wigilijne spotkanie dla uchodźców

– Alarmy stały się naszą codziennością. Zdążyliśmy się z nimi oswoić, ale nie przyzwyczaić – mówi lwowianka, Joanna Pacan-Świetlicka. – Na pewno już nie reagujemy jakoś tak nerwowo, zresztą widać na ulicach – jedni zmierzają do schronów, inni dalej biegną załatwiać swoje sprawy. Trochę jest inaczej, bo w czasie alarmu nie pracują restauracje, sklepy, apteki, więc są takie pewne utrudnienia. W tej nowej rzeczywistości czekają nas pierwsze wojenne święta. Nasi dziadkowie, rodzice przeżywali te święta w czasie II wojny światowej podobnie w takich wojennych okolicznościach. Dla nas jest to pierwszy raz, ale mimo tych smutnych okoliczności liczymy, że one będą tradycyjnie piękne. Lwów już jest w zimowej szacie, spadł dzisiaj śnieg, jest lekki mróz. Pomimo tych kłopotów z brakiem prądu, mamy nadzieje, że mimo wszystko te święta będą radosne. Staramy się przygotować do nich duchowo i fizycznie też, bo w dzisiejszych czasach nie jest łatwo zrobić zakupy, ale mimo wszystko będziemy się starali, żeby te święta były takie tradycyjne. Kolacja wigilijna trwała do późnych godzin nocnych, ale w tym roku już są ograniczenia w związku z godziną policyjną, która zaczyna się o godzinie 12.00. Ci, którzy muszą wrócić do domu, muszą odpowiednio wcześniej wyjść z kolacji, żeby na 12.00 do domu wrócić, a tak poza tym chyba nie ma ograniczeń.

– Mieszkamy we Lwowie od kilku stuleci – mówi Witek, którego tata jest z Polesia, a mama ze Lwowa. – Moje pokolenie nie przeżyło wojny. Jest czasem ciężko, i to nawet nie ze względu na blackout. Wojna przygnębia.

– Wigilia w naszych domach jest nietradycyjna z tego względu, że najpierw idziemy na pasterkę o 18.00, a potem już bez żadnych ograniczeń zasiadamy do wieczerzy wigilijnej – mówi Beata Pacan-Sosulska. – Wszyscy na to czekamy, bo to jest radosny dzień. Kolędujemy, „Wśród nocnej ciszy” rozpoczyna zawsze pasterkę i to jest taki bardzo radosny moment, a później idziemy do rodziców na kolację wigilijną.

CZYTAJ: Raport ze zniszczonego miasta. Wojna w Doniecku oczami walczących

– Zasiadamy do stołu. Tradycyjnie jest 12 potraw, wyłącznie dania postne. W każdym regionie Polski troszeczkę to inaczej wygląda. Myślę, że takie podobieństwa widoczne są tutaj, bo tradycje się mieszały – galicyjskie, wschodnie, może też austriackie, te wpływy kuchenne zawsze się przenikały. Mamy zawsze dania rybne, kilka rodzajów pierogów, suszone grzyby, barszcz z uszkami, na deser tradycyjnie kutia, do tego drzewko, sianko pod obrusem – dodaje Joanna Pacan-Świetlicka.

– Zawsze kupuję drzewko w Wigilię, z samego rana, kiedy jest jeszcze ciemno i wszyscy śpią, wtedy zaczyna się świąteczny czas. Człowiek wtedy idzie i świętuje. Wojna wtedy odchodzi na drugi plan – dopowiada Witek.

– Pewną odmiennością i ułatwieniem w naszym przypadku jest to, iż my nie mamy tradycji obdarzania się prezentami na święta. Święta są po to, żeby świętować, kolędować i się spotykać, a prezenty dostaje się tylko na Mikołaja. Mamy przynajmniej o jeden wielki problem mniej, że nie trzeba biegać i szukać prezentów – opowiada Beata Pacan-Sosulska.

– Dla nas w te święta o tyle się wiele nie zmieni, ponieważ jesteśmy wszyscy razem. Podjęliśmy decyzję, że spędzamy ten wojenny czas we Lwowie z rodzicami. Nasza wielopokoleniowa rodzina będzie w komplecie, ale są też rodziny, które mają o tyle trudniejszą sytuację, że są rozdzielone i to na pewno w te święta będzie się dawało we znaki, że tych świąt nie będą mogli spędzić razem. Ale miejmy nadzieje, że pomimo tych utrudnień te święta będą spokojne, radosne, bo przecież narodzenie Syna Bożego przynosi zawsze radość i nadzieje. Warto też mieć tę refleksję na co dzień, że Pan Jezus urodził się też w ubogiej stajence, w chłodzie, może też nam otwiera oczy na pewne nie dogodności, że powinniśmy przeżyć je w takim duchu tych świąt – opowiada Joanna Pacan-Świetlicka.

– Będzie to czas zapewne trudny, bo to pierwsze nasze święta, kiedy nie będziemy w pełni razem, bo starszy syn nie może przyjechać, musi zostać w Polsce. Na pewno to będzie trudne, ale mamy nadzieje, że ten czas będzie spokojny, że będziemy mieli prąd, że nacieszymy się światełkami, że będzie spokój i będziemy mogli przez kilka dni pobyć w takiej świątecznej atmosferze, zanim znów nas pochłonie codzienne życie – wyjaśnia Beata Pacan-Sosulska.

– Wigilia w tym roku będzie samotna dla mnie, bo żona z dzieckiem jest za granicą, ale znowu mamy teraz łączność przez Internet. Pójdę do rodziców. Jeżeli nie będzie prądu, to nie będzie łączności. Jakoś damy sobie radę – dopowiada Witek.

25 grudnia po mszy św. w południe w Bazylice Metropolitalnej odbędzie się koncert kolęd w wykonaniu Chóru Katedry Lwowskiej. Rozmówczynie reporterki Polskiego Radia Lublin – Joanna i Beata, wraz z kilkudziesięcioosobowym chórem zaprezentują m.in. kolędy opracowane przez lwowskich kompozytorów, w tym honorowego obywatela Lublina, Andrzeja Nikodemowicza.

We Lwowie według danych szacunkowych mieszka ok. 30 tysięcy Polaków.

AP / opr. AKos

Fot. pixabay.com

Exit mobile version