Około 5 milionów ton żywności marnuje się w Polsce każdego roku. Problem z nadmiarem jedzenia widoczny jest szczególnie po każdych świętach. Wiele dobrych jakościowo produktów ląduje na śmietniku, a mogłyby zapełnić chociażby jadłodzielnie, które pojawiają się w coraz większej liczbie miast.
CZYTAJ: „Przede wszystkim nie wyrzucajmy jedzenia”. Co zrobić z poświątecznym nadmiarem żywności?
– Niewielkim nakładem sił można pomóc tym, którzy mają mniej od nas – mówi Michał Stachyra, pomysłodawca stworzenia jadłodzielni w Kazimierzu Dolnym. – Sam uczestniczyłem w nadprodukowywaniu żywności na święta, bezsensownym kupowaniu jedzenia. Potem jest problem, co z tym zrobić – część albo się zamraża, albo wyrzuca. Po to właśnie powstały jadłodzielnie, by to jedzenie nie było wyrzucane. Jadłodzielnia jest nowym pomysłem, ale w śmietnikach były takie skrzyneczki z napisem „chleb”. To były takie pierwsze jadłodzielnie w Polsce. Zawsze wrzucano tam chleb dla potrzebujących czy dla ptaków. Teraz mamy większe jadłodzielnie z lodówkami – dodaje.
W Kazimierzu Dolnym jadłodzielnia jest ustawiona przy dworcu autobusowym. Jadłodzielnie funkcjonują także m.in. w Lublinie, Świdniku czy Milejowie.
CZYTAJ: Nie wyrzucaj, podziel się. Lubelska jadłodzielnia działa także w Boże Narodzenie
W Lublinie żywność można przynieść do jadłodzielni, która działa na lubelskim targowisku przy al. Tysiąclecia 2, w boksie nr 97. Jest tam lodówka i regały. Wolontariusze przyjmują potrawy w godzinach otwarcia targowiska (7.00 – 17.00).
Należy przynosić produkty świeże, które sami też byśmy zjedli. Dobrze jest ułożyć żywność w porcjach i podpisać.
Podobne jadłodzielnie są również w innych miastach naszego regionu, m.in. w Zamościu przy kościele pw. św. Brata Alberta, w Puławach przy głównym wejściu do Hali Targowej przy ul. Piaskowej, a także w Chełmie na targowisku miejskim przy ul. ks. Jerzego Popiełuszki.
ŁuG / FiKar / opr. DomKla / AKos
Fot. archiwum