Ponad 100 dzieci z całej Polski przyjechało dziś (07.12) do Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej.
To już czwarte spotkanie małych pacjentów zespołu profesora Jerzego Strużyny ze świętym Mikołajem.
Rodzice nie powinni mieć wyrzutów
– Dzieci się parzą, ale jednostką oparzeniową jest tata, mama, babcia, dziadek. Te małe żywe stworzenia są tak żywe, że nie można ich upilnować. Później są wyrzuty sumienia, strach i troska – mówił profesor. – Proponuje, aby tutaj zrobić oddział dla rodziców, gdzie podstawowym lekiem będzie dobre słowo i fajna muzyka, aby mogli się rozluźnić i nie martwić, że to oni coś przeskrobali. Dzieciom życzę, aby były zdrowe i radosne. Niech psocą.
Chcemy widzieć dzieci inaczej niż zawsze
– To czwarty rok naszej pracy, w tym czasie leczyło się u nas ponad 900 dzieci – zaznacza Krzysztof Bojarski, dyrektor szpitala w SPZOZ w Łęcznej. – Na sali jest dziewczynka, która miał całego ciała poza twarzą, a dziś jest tutaj i pięknie się uśmiecha. To wielka radość dla nas, że mamy okazję, aby zobaczyć je w innej sytuacji. Nie są to bandaże i opatrunki – tylko uśmiechy. To coroczne ładowanie akumulatorów.
– Mateusz rok temu oblał się gorącą wodą, helikopterem przetransportowano go do Łęcznej. Jest po przeszczepach skóry na klatce piersiowej, podbródku i rękach. Dziś jesteśmy tu, aby szpital nie kojarzył mu się wyłącznie źle. Jesteśmy tu, aby miał miłe wspomnienie w tego miejsca – zaznacza mama małego pacjenta łęczyńskiej oparzeniówki.
Wschodnie Centrum Oparzeń w Łęcznej działa od 9 lat, natomiast od 4 lat działa oddział dla dzieci. Pierwsze spotkanie mikołajkowe zorganizowane zostało w rocznicę uruchomienia oddziału dziecięcego.
PaSe / opr. KS
Fot. Sebastian Pawlak