Niemiecki Bundestag zdecydowaną większością głosów przyznał związkom homoseksualnym prawo do zawierania związków małżeńskich. Za ustawą zagłosowało 393 deputowanych z różnych frakcji, przeciwko było 226, czterech wstrzymało się od głosu. Kanclerz Angela Merkel komentując wynik głosowania przyznała, że zagłosowała przeciwko ustawie.
– Zapewne ustawa została przyjęta z powodu zbliżających się wyborów. Kanclerz Angela Merkel była dotąd przeciwna legalizacji małżeństw homoseksualnych, ale postanowiła zastosować swoją dobrą i wypróbowaną metodę zawłaszczenia punktów programowych innych partii. I w tym wypadku tak się stało, bowiem to „Zieloni” oraz Socjaldemokratyczna Partia Niemiec silnie naciskały na legalizację takich małżeństw – uważa Aleksandra Rybińska, dziennikarka portalu wPolityce.pl i tygodnika wSieci.
– Pani kanclerz już tak w przeszłości robiła, że patrzyła przede wszystkim na sondaże. A te pokazały, że 2/3 Niemców jest za legalizacją takich małżeństw. Merkel uznała to więc za mądre posunięcie. Tym bardziej, że dzięki temu przed wyborami odbierze ten punkt programowy swoim oponentom – stwierdza Rybińska. – Pani kanclerz zrobiła naprawdę szybciutkie posunięcie. Ta ustawa została przepchnięta w ciągu 48 godzin. Nie było nad nią debaty, właściwie nie było konsultacji społecznych. Ustawę przepchnięto kolanem. Stało tak się też dlatego, ze Angela Merkel wie, iż ten akt prawny jest niezgodny z konstytucją, liczy więc na to, że Trybunał Konstytucyjny ustawę obali.
– Jeśli Trybunał uzna ustawę za zgodną z konstytucją, pojawi się następny problem. Środowiska LGTB już teraz zapowiedziały, ze to dla nich jest w zasadzie pierwszy krok. I teraz ma być adopcja – dodaje nasz gość.
Również 30 czerwca niemiecki parlament przyjął koleją mocno kontrowersyjną ustawę. Według niej portale społecznościowe będą miały obowiązek w ciągu 24 godzin kasowania wpisów, które rażącą uderzają w prawo. Dotyczy to m.in. wpisów hejterskich. – Według tej ustawy portale muszą same ocenić, które wpisy są niezgodne z prawem, czyli np. stanowią według kodeksu karnego podżeganie do nienawiści. Co oczywiście jest dla nich bardzo trudne, bo nie można funkcji spełnianych przez sądy i prokuraturę scedować na prywatnych dostawców treści internetowych. A ta ustawa to robi. W związku z tym portale mają ogromny problem. Będą się bały, że same zostaną ukarane – a grożą im kary do 50 mln euro – będą więc na wszelki wypadek kasowały wszelakie treści. Wolność słowa zostanie bardzo mocno ograniczona powiedziała Rybińska.
– Ministrowi sprawiedliwości Heiko Maasowi, będącemu pomysłodawcą tej ustawy, chodziło o uchodźców. Nie podobały mu się liczne profile na Facebooku, które podchodzą do nich krytycznie, na których fala uchodźców jest zrównana w falą zamachów terrorystycznych. Batalia ministra z portalami trwa już dwa lata. Maas był oburzony, że Facebook nie chce usuwać wpisów tak ostro jakby tego sobie życzył, w związku z tym sięgnął po ustawę – wyjaśnia powody uchwalenia tego prawa Rybińska.
Sęk / IAR / opr. ToMa
Fot. archiwum