W czasie, gdy rząd planuje budowę strzelnic w każdym powiecie, po ponad 30 latach zamknięta została strzelnica w Bychawie. Miasto wycofało zgodę na prowadzenie obiektu. Nie zgodziło się też na przedłużenie dzierżawy gruntu, na którym go zbudowano.
Powodem tej decyzji są skargi mieszkańców na hałas oraz nieprzestrzeganie regulaminu przez użytkowników obiektu.
Strzelnica jest ulokowana w niewielkim lasku, na terenie byłej kopalni piasku. – Jest ona oddalona od budynków mieszkalnych. Do tej pory nigdy nie mieliśmy żadnych skarg. Bardzo pilnowaliśmy kwestii bezpieczeństwa – przekonuje prezes prowadzącego strzelnicę Koła Żołnierzy Rezerwy przy Lidze Obrony Kraju w Bychawie, Marian Drąg. – Każda z dwóch wiat strzeleckich ma swoje zabezpieczenie przed wylotem pocisku na zewnątrz. Dzięki temu pociski na pewno zostaną na strzelnicy.
Jak dodaje, strzelnica pełniła istotną rolę edukacyjną. – Tutaj szkoliliśmy młodzież ze szkół średnich, głównie z klas mundurowych. To przyszli policjanci, żołnierze, strażnicy graniczni.
– Zgodę na użytkowanie strzelnicy cofnąłem z ciężkim sercem – stwierdza burmistrz Bychawy, Janusz Urban. – Pojawiało się dużo skarg ze strony mieszkańców sąsiadującej z nią posesji, iż używana jest tam broń niedopuszczona regulaminem. Znajdowano też poza jej terenem pociski. Miało miejsce nawet postępowanie policyjne w tej sprawie. Mimo wcześniejszych, wieloletnich pozytywnych doświadczeń ze strzelnicą, nie miałem innego wyjścia niż uniemożliwić jej użytkowanie do czasu wyjaśnienia wątpliwości – wyjaśnia Janusz Urban.
– Zawiadomienie w tej sprawie dostaliśmy od osoby, która ma działkę w dalszym sąsiedztwie strzelnicy, gdzie prowadzi działalność gospodarczą. Na należącym do niej terenie został odnaleziony pocisk. Jednak ze zleconych przez nas badań wynikało, że nie jesteśmy w stanie nawet określić jednostki, z jakiej mógł zostać ewentualnie wystrzelony. Stad też postępowanie zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy – informuje rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie, nadkomisarz Renata Laszczka-Rusek.
– Pociski, które można czasami znaleźć za kulochwytem strzelnicy, to naboje wyrzucone ręką ludzką na zewnątrz. Jest to albo złośliwość, albo nieświadomość – odpowiada na zarzuty Marian Drąg.
– Ostatnio da się zauważyć zjawisko, że strzelnica była eksploatowana o wiele częściej niż dawnej. W związku z ożywieniem zainteresowań mieszkańców regionu w tej dziedzinie, pojawiło się tam znacząco więcej strzelców. Znacznym problemem stała się więc uciążliwość dla okolicznego środowiska. I to nam mieszkańcy zgłaszali – dodaje burmistrz.
– Jest głośno. Okien nie można z tej strony otworzyć. W weekendy całe dnie strzelali. Mam małe dziecko. Nie bardzo mogłam je uśpić na dworze w wózku, bo był hałas – mówią mieszkańcy pobliskich domów. – Trochę za często „pukali”, ale do nas za bardzo nie dochodziło – stwierdza jednak inna mieszkanka Bychawy.
Jak twierdzi Marian Drąg, kierownictwo strzelnicy podejmowało i miało podjąć dalsze działania w celu zmniejszenia hałasu. Jednak wobec zamknięcia obiektu, straciły one na razie sens.
Burmistrz Bychawy powiedział reporterowi Radia Lublin, że sprawa strzelnicy trafi pod obrady jednej z komisji rady miejskiej. Tam zostanie podjęta próba rozwiązania problemu.
PaSe / opr. ToMa
Fot. Sebastian Pawlak