Niemal codziennie do lubelskich szpitali trafiają pacjenci po użyciu dopalaczy. Na „rynku” pojawiają się wciąż nowe substancje. Tym trudniej o skuteczną diagnozę, a liczy się każda minuta.
O skutkach medycznych sięgania po dopalacze mówi dr n. med. Magdalena Majewska z Oddziału Toksykologiczno-Kardiologicznego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Lublinie. – My nie wiemy co wziął pacjent, który trafia do nas na oddział z podejrzeniem zatrucia substancjami psychoaktywnymi. Nasz panel możliwości diagnostycznych z roku na rok jest coraz większy, ale zmienność substancji chemicznych jest na tyle duża, że wielokrotnie badania pacjentów ewidentnie zatrutych substancjami psychoaktywnymi wychodzą jako ujemne. Jeżeli trafiają do nas pacjenci zatruci dopalaczami to są zatrucia średnie lub średnio-ciężkie, często z dużymi uszkodzeniami wielonarządowymi. (…) Nie ma dyżuru, żebyśmy nie hospitalizowali kogoś po takich zatruciach – powiedziała Radiu Lublin.
Po dopalacze często sięgają dzieci. Dlaczego? – Wydaje się mi się, że tych powodów jest bardzo dużo – mówi psycholog kliniczny Katarzyna Świder. – Z jednej strony jest chęć zaimponowania innym. Drugą rzeczą są eksperymenty. Jest to taki okres kiedy się chce dużo zobaczyć, poczuć, doświadczyć. Kolejną sprawą jest za małe doświadczenie, by przewidywać skutki swoich działań – dodaje.
W ratowaniu człowieka ważna jest każda minuta. – Jedyną zasadą, którą możemy się kierować u pacjentów zatrutych substancjami psychoaktywnymi jest postępowanie objawowe – podkreśla dr n. med. Majewska. – Sprawdzamy do jakich uszkodzeń narządowych doszło. Nie mamy tutaj możliwości zastosowania odtrutki, ponieważ takiej nie ma – dodaje.
Czy rodzice są bezradni wobec sytuacji, kiedy dziecko sięga po dopalacze? – Tu nie chodzi o bezradność, a o kontakt i więź – podkreśla Świder. – Ważne jest to czy rodzic jest autorytetem i czy dziecko liczy się z jego zdaniem. Wtedy ten młody człowiek nie musi szukać akceptacji i zrozumienia w innym środowisku – dodaje.
RMaj
Fot. pixabay.com