Ostatnie dni przyniosły ważne wydarzenia na arenie międzynarodowej: wstąpienie Czarnogóry do NATO czy zerwanie przez kilka bliskowschodnich państw stosunków dyplomatycznych z Katarem i wprowadzenie blokady połączeń lądowych i lotniczych z tym krajem. Natomiast w czwartek, 8 czerwca w Wielkiej Brytanii odbędą się przedterminowe wybory parlamentarne. Na te tematy z politologiem dr Grzegorzem Gilem (na zdj.) z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej rozmawiał Wojciech Brakowiecki.
Sondaże przed wyborami w Wielkiej Brytanii wskazują na coraz bardziej spadającą przewagę rządzącej Partii Konserwatywnej, która powoli jest doganiana przez główną siłę opozycyjną – Partię Pracy.
– Wydaje się, że Theresa May powtórzyła błąd Davida Camerona, który wprowadził Brexit do programu wyborczego Partii Konserwatywnej przed wyborami w 2015 roku, co okazało się młyńskim kamieniem u szyi, który musiał odrzucić i ustąpić z funkcji premiera; opuścić okręt pod nazwą „zmierzająca do wyjścia z Unii Wielka Brytania” – stwierdził dr Gil. – May chciała zagrać va banque, wzmocnić swoją pozycję, by nie okazało się, że przedłużające się rozmowy z Unią Europejską po prostu ją zatopią. Paradoksalnie może się okazać, że czwartkowe przyspieszone wybory mogą podtopić Partię Konserwatywną. Mogą one być niespodzianką, w tym sensie, że premier May nie wzmocni swego mandatu, a wręcz straci według jednego ze scenariuszy około 20 miejsc w niższej izbie parlamentu.
Co się może się zmienić, jeśli Partia Konserwatywna przegra wybory?
– W razie zwycięstwa Partia Pracy może przyjąć nieco inną taktykę negocjacyjną, tak zwanego „miękkiego wyjścia z Unii”, w odróżnieniu od tego, co mówiła premier May, że Brexit oznacza Brexit – przypuszcza nasz gość.
Czy rozszerzenie NATO o Czarnogórę może być pewną niespodzianką?
– Akcesja Czarnogóry nie jest zaskoczeniem dla tych, którzy śledzą „mapę drogową” członkostwa w NATO – powiedział Grzegorz Gil. – Wkład Czarnogóry w sensie militarnym nie jest być może wielki, natomiast w sensie wizerunkowym kraj ten może się na tle innych państw bałkańskich szczycić mianem państwa członkowskiego Sojuszu Północnoatlantyckiego. Sojusz jest otwarty tylko na państwa europejskie o porządku demokratycznym i spełniające warunki rządów prawa. W tym momencie Czarnogóra taki certyfikat otrzymuje.
– Walorem geostrategicznym przyjęcia Czarnogóry jest wysunięcie się NATO w kierunku południowym, Bałkanów, „miękkiego podbrzusza Europy”, w którym rozpoczęła się I wojna światowa, gdzie mamy nie do końca pewną sytuacje. Jest tam Kosowo, Serbia, Bośnia i Hercegowinę, a także Macedonia. Przy czym dwa ostatnie z tych państw również mają przed sobą perspektywę członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim. Jednak otwieranie się NATO wydaje się zbliżać do końca, bowiem nie bardzo możliwe w obecnej sytuacji wydaje się jego dalsze przesuwanie na wschód. W „ruskim mirze” nie ma przyzwolenia, by kolejne państwa dołączały do Sojusz Północnoatlantyckiego. Z drugiej strony Bruksela również obawia się zbytniego antagonizowania Federacji Rosyjskiej. Rosyjscy generałowie powtarzają jak mantrę, że od 1990 r. nie przesunęli się na zachód ani na kilometr, a NATO non stop rozszerza się na wschód. Czarnogórze ze względu na położenie geograficzne i niewielkie rozmiary udało się dobrnąć do pełnego członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim. Wypada się z tego cieszyć. Należy dopatrywać się w tym czynnika stabilizującego Bałkany – uważa gość Radia Lublin.
Natomiast sporym zaskoczeniem wydaje się wprowadzenie przez Arabię Saudyjską i część innym państw muzułmańskich blokady Kataru.
– To taka bliskowschodnia kłótnia rodzinna. Niespecjalnie można ją wyjaśnić. Oficjalnie powodem takich działań jest wspieranie przez Katar ekstremizmu i terroryzmu. Ale Arabii Saudyjskiej najbardziej nie w smak jest pewne dryfowanie Kataru w stronę szyickiego Iranu. Postanowiła więc dać temu państwo „prztyczek”. Jednak pogubiła przy tym odpowiednie proporcje. W wyniku tego można się spodziewać radykalnego zwrotu Kataru w kierunku Teheranu. A to mógłby być przedsmak czegoś wiele poważniejszego – konfliktu regionalnego. W momencie gdyby Iran opowiedziałby się za tym niewielkim państewkiem, skutki mogłyby być opłakane. Mam jednak nadzieję, że jednak przeważy zdrowy rozsądek. Niemniej jednak przypadek Kataru pokazuje, że w dużej mierze spontaniczne działania skutkują zdecydowanymi reakcjami dworu saudyjskiego, który nie przebiera w środkach i w zasadzie wylewa dziecko z kąpielą. W Europie przywykliśmy do nieco innych standardów, ale to jest Bliski Wschód – stwierdził dr Gil.
WB / opr. ToMa
Fot. archiwum