W Sądzie Rejonowym w Białej Podlaskiej ruszył proces współwłaściciela kąpieliska w Chotyłowie w powiecie bialskim, który jest oskarżony o narażenie dwuletniego dziecka na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia.
Na terenie jego nieruchomości dwuletnia dziewczynka wpadła do niezabezpieczonej studzienki kanalizacyjnej. Śledczy zarzucają oskarżonemu, że nie dopełnił obowiązku należytego nadzoru nad stanem technicznym studzienki kanalizacyjnej, dopuszczając jej użytkowanie bez wymaganych przeglądów.
– Do zdarzenia doszło 16 sierpnia. – relacjonuje rzecznik bialskiej policji, Wojciech Lesiuk. – Dwuletnie dziecko, które razem z matką przebywało na terenie parkingu kąpieliska wpadło przez niezabezpieczony otwór do mającej prawie 2 metry głębokości studzienki kanalizacyjnej. Niewielki otwór przykryty był oponami. Dzięki zachowaniu zimnej krwi przez matkę dziewczynki nie doszło do tragedii. Kobieta wyciągnęła dwulatkę ze studzienki oraz natychmiast zaalarmowała służby ratunkowe. Dziecko zostało przewiezione do bialskiego szpitala. Wskutek tego zdarzenia dziewczynka nabawiła się zapalenia płuc, w wyniku zachłyśnięcia treścią szamba.
Dziś (08.12) zeznania przed sądem złożyło czterech świadków zdarzenia, w tym matka dziecka, Katarzyna Kasaniuk.
Oskarżony nie przyznał się do winy. Odmówił też składania wyjaśnień. Obrońca oskarżonego zawnioskował o skierowanie sprawy do postępowania mediacyjnego. Matka dziecka wyraziła na to zgodę. Przychylił się do tego sąd.
– Zgodziliśmy się na mediację, ponieważ nie wiemy co oskarżony ma nam do powiedzenia – mówi pełnomocnik pokrzywdzonej, adwokat Przemysław Bałut, oskarżyciel posiłkowy. – Odmówił składania wyjaśnień, nie odezwał się, nie usłyszeliśmy nawet słowa „przepraszam”. Brak zabezpieczenia był niewątpliwie przewinieniem. Studzienka miała 25/25 cm. Do lustra wody jest 80 cm, a szambo jest głębokie na 2 metry. Gdyby nie błyskawiczna reakcja matki, dziecko nie miałoby żadnych szans. Mogło to dotyczyć każdego dziecka.
Matka dziecka wystąpiła o zadośćuczynienie, domagając się od oskarżonego 80 tysięcy złotych:
– Miałam cały czas chwile zwątpienia, że nie wyjmę dziecka z tej dziury. Ona się topiła. Hania miała zapalenie płuc. Nie mam pewności czy bakteria się nie odezwie za parę lat. Przyjmowała leki uspokajające z tego względu, że nie potrafiła normalnie funkcjonować, ciągle płakała, budziła się w nocy. Do tej pory nie pozwala się czesać, ma uraz do wody, nie kąpie się sama.
Oskarżony i jego obrońca nie chcieli wypowiadać się do mikrofonu. Postanie mediacyjne w tej sprawie wyznaczono na 19 stycznia.
O wyniku mediacji będziemy informować.
Mat (opr. DySzcz)
Fot. Małgorzata Tymicka
CZYTAJ: O krok od tragedii. Dziecko wpadło do studni