W Rezerwacie Dzikich Dzieci w Lublinie powstają coraz to nowe atrakcje dla najmłodszych. W weekend dzieci pod opieką playworkerów stworzyły samochód rodem z Flinstonów oraz kreatywne budowle.
Rezerwat to miejsce, gdzie dzieciaki mogą spędzić twórczo czas, a także pobrudzić się w błocie, użyć narzędzi, a przede wszystkim pobawić się bez dorosłych. – Jak podkreśla Jacek „Jaco” Harasimiuk ideą powstania Rezerwatu jest powrót do zabaw, które królowały jeszcze kilkanaście lat temu. – Fajne jest, ze dzieciaki odkrywają to samo, co my w ich wieku, na przykład wchodzenie na drzewa. Tutaj jest tyle palet i drewna, iż każdy może sobie codziennie wybudować swój własny domek.
– Rzeczywiście w ciągu ostatnich kilku lat w dziecięcych zabawach zaszła dość wyraźna zmiana. Złożyło się na to kilka czynników. Mamy większa świadomość, w jaki sposób rodzice wpływają na rozwój dziecka. Jest więcej ofert edukacyjnych. Bardzo często rodzice myślą, że tego rodzaju zabawa z rówieśnikami na podwórku to po prostu strata czasu – stwierdza dr Piotr Kwiatkowski z Instytutu Psychologii UMCS.
Duży wpływ na to, że dzieci już nie biegają po podwórkach ma też oczywiście to, że już najmłodszych lat przyzwyczajają się do interaktywnych gadżetów.
– Jestem za tym, żeby dzieci się brudziły, wbijały gwoździe i biegały same po gałęziach i drzewach. Gdy byłem mały, do zabawy wystarczył mi kij. Chodziłem po placach budów i żadna krzywda mi się nie stała. Dzieci dzielą się na szczęśliwe i czyste. Te są szczęśliwe – mówią rodzice, których pociechy bawią się w Rezerwacie Dzikich Dzieci.
Według Małgorzaty Marcinkowskiej z Centrum Pomocy Psychologicznej i Psychoterapii w Lublinie, pozostawienie dzieciom pewnej swobody jest naprawdę potrzebne. – Nadopiekuńczy rodzice to najczęściej rodzice zalęknieni. Sami mieli matki i ojców, którzy się o nich bali, w związku z tym teraz sami stosują wobec swoich dzieci stosują takie zasady. Badania amerykańskie pokazują jednak, że częściej właśnie takie dzieci ulegają wypadkom, bowiem same nie potrafią rozpoznać, czy mogą się ochronić. Ale to nie jest jedyny skutek. Najważniejszy jest brak zaufania do siebie i gotowości do robienia czegoś nowego, nieznanego
Jak dodaje dr Piotr Kwiatkowski, zabawa na świeżym powietrzu z rówieśnikami jest dobra zarówno dla zdrowia fizycznego najmłodszych, jak i dla ich rozwoju psychicznego. – Lekarze obserwują teraz większą skłonność dzieci do zachorowań i alergii. Wysterylizowane środowisko niekoniecznie im służy. Rosną nam ludzie z wielkimi intelektami i bardzo słabo funkcjonującymi emocjami. Ale z drugiej strony każde pokolenie narzeka na dzisiejszą młodzież, a później okazuje się, że tego rodzaju jednoznaczne oceny zazwyczaj są przesadzone.
LiLka / opr. ToMa
Na zdj. Rezerwat Dzikich Dzieci, Lublin, 12.05.2018, fot. i film Mirosław Trembecki / archiwum