(na zdj. Janusz Gajos i Agnieszka Krawiec)
Janusz Gajos, wybitny aktor teatralny i filmowy, który w tym roku będzie świętował 80. urodziny, został pierwszym laureatem nagrody Gong Danutki. To wyróżnienie, które ma być wręczane rokrocznie podczas festiwalu pamięci Danuty Szaflarskiej „Śleboda/Danutka” za rzemiosło i kunszt aktorski.
W rozmowie z Agnieszką Krawiec z Polskiego Radia Lublin Janusz Gajos powiedział, że to dla niego szczególna nagroda, bo wiąże się z postacią wybitnej aktorki, jaką była Szaflarska: – Ona dla mnie, i pewnie dla wielu moich kolegów, którzy mieli okazję z nią pracować, jest nie tylko wielką aktorką. Ona emanowała najczystszy, krystaliczny rodzaj dobrej energii. To się czuło, kiedy się z nią pracowało. Z tego powodu uważam, że ta nagroda jest czymś więcej, niż zwykłą pochwałą za coś, co zrobiliśmy dobrze czy najlepiej.
W filmie „Żółty szalik” w reżyserii Janusza Morgensterna Janusz Gajos zagrał syna Danuty Szaflarskiej.
– Z Danusią spotkałem się wcześniej, kiedy zaangażowałem się do Teatru Dramatycznego za czasów dyrekcji Gustaw Holoubka. Ona była tam wtedy aktorką na etacie, a ja zostałem zaproszony. Na poparcie tego, o czym powiedziałem przed chwilą, że ona była osobą, która emanuje ciepło, niech będzie to, że kiedy się wchodzi do innego teatru, to troszkę jest tak, jakby się wchodziło do innej rodziny. Człowiek jest troszeczkę speszony, nie wie do końca co go czeka. I wtedy Danusia podeszła do mnie i powiedziała, że bardzo się cieszy, że jestem z nimi. Zainicjowała dobre przyjęcie gościa.
„Żółty szalik”, który dotyka problemu alkoholizmu, jest filmem po którym na ulicy widzowie mogli kojarzyć aktora z rolą. Janusz Gajos grał przeróżne charaktery, wśród których można wymienić Janka Kosa z „Czterech pancernych i psa”, majora „Kąpielowego” z „Przesłuchania” (reż. Ryszard Bugajski) czy prokuratora Kostrzewę z „Układu Zamkniętego” (reż. Ryszard Bugajski). Zapytany o obawy przed skojarzeniem postaci granej w filmie z jego osobą, aktor odpowiedział, że nie boi się identyfikacji:
– Jestem aktorem, który pokazuje ludziom, jacy są – mówił Janusz Gajos: – Nie boję się identyfikacji, ponieważ największą bojaźnią byłem obdarzony wtedy, kiedy jeździłem na czołgu. Wiedziałem, że to jest szuflada, z której się najczęściej nie wychodzi. Potem się okazało, że można to jakoś przemaglować na swoją stronę poprzez przyzwoite uprawianie swojego zawodu. Ludzie się przyzwyczaili, że to jest zawód i (po roli w „Żółtym szaliku” – przyp. red.) nie pytali mnie, ile wypiłem. Odnalazłem w tamtym okresie bardzo szlachetne pobudki, które kierowały ludźmi. Podchodzili do mnie ludzie i dziękowali za to, że już nie piją. Rola zaczęła sprawiać inny wymiar. Zacząłem być jakimś rodzajem terapeuty.
– Czuć się wygodnie w roli nie znaczy czuć się komfortowo z tego powodu, że pięknie wyglądam i gram wspaniałego amanta. Czuć się swobodnie w roli znaczy umieć ją obłaskawić, utrzymać na smyczy z pełną świadomością tego, co się robi – zaznaczył Janusz Gajos.
Dziś o godzinie 20.00 w Teatrze Starym w Lublinie Janusz Gajos zagra swój słynny i nagradzany monodram „Msza za miasto Arras”.
AKr (opr. DySzcz)
Na zdj. Janusz Gajos z nagrodą Gong Danutki, Lublin, 23.02.2019, fot. Piotr Michalski