Do Ryk, zaprosili nas Słuchacze – członkowie Spółdzielni Mleczarskiej. Na dziś (19.02) zaplanowano zebranie sprawozdawczo-wyborcze.
Niepokój wzbudziło to, że wielu pracowników mleczarni wykupiło udziały w spółce i stali się pełnoprawnymi udziałowcami, na równi z hodowcami, którzy mieli udziały warte kilkadziesiąt, a nawet kilkaset tysięcy – mówi członkini spółdzielni Dorota Wesołek. – Dziś w naszej spółdzielni jest spotkanie wyborcze, gdzie wybieramy delegatów. Do tej pory prawo głosu mieli tylko właściciele mleczarni, osoby produkujące mleko i prowadzące chów bydła. W tym roku prezes postanowił, że na członków spółdzielni dobierze swoich pracowników. W ostatnim tygodniu przyjął wielu pracowników, którzy mają teraz takie samo prawo głosu, jak my – właściciele. Nie możemy się z tym zgodzić.
– Zgadzam się ze stwierdzeniem, że kiedyś był równy udział. Jednak z chwilą, gdy wprowadzono potrącenie od litra mleka to pracownicy przestali być udziałowcami. Oni nic nie oddają na rzecz spółdzielni – przyznaje Artur Kłak, przewodniczący komisji rewizyjnej. – My z każdego litra mamy potrącane 5 groszy.
– Zebrania grup członkowskich organizuje zarząd spółdzielni, możemy kogoś zapraszać, ale nie mamy tego w obowiązku. Pan zaproszenia nie ma, więc nie może uczestniczyć w spotkaniu – powiedział reporterowi Radia Lublin prezes spółdzielni.
Podczas spotkania spółdzielcy zapytali czy pracownik mleczarni może jednocześnie pracować i kandydować oraz uznali, że ich własność zostanie im odbierana. Zarzuty te odpierał prezes, tłumacząc, że jedynie delegaci mogą sprzedać spółdzielnię, a ani prezes, ani pracownicy nie zamierzają jej przejąć.
W ryckiej spółdzielni jeszcze trwają wybory. Komisja liczy głosy.
JZon
Fot. Jarosław Zoń