Z przemrożonymi palcami u nóg i o siedem kilogramów chudszy do Lublina wrócił Piotr Tomala, uczestnik Zimowej Narodowej Wyprawy na K2. Powitalny transparent, przygotowany przez kolegów i współpracowników zarazem, zawisł na fasadzie firmy alpinistycznej przy Cisowej w Lublinie, której Piotr Tomala jest właścicielem.
– Ciałem jestem tutaj, ale głowa została pod K2 – mówi lubelski himalaista. – Czuję się dobrze. Dostałem kilka razy mniejszymi kamieniami. Na moim kasku pojawiły się pęknięcia, to znaczy, że ten kamyk musiał jednak być spory. Fizycznie nie mam żadnych ran, tylko cztery palce nieco odmrożone. Czuje się dobrze, natomiast potrzeba mi takiej samej aklimatyzacji jak w górach, tylko na poziomie naszym. Ale to problem z przystosowaniem się nie do wysokości a do rzeczywistości.
– Przespałem tylko jedną noc w domu. Przyszedłem dzisiaj do pracy. To rzeczywistość, z którą muszę się zmierzyć. Przed chwilą włączyłem skrzynkę mailową. Jest na niej 3000 wiadomości – opowiada himalaista. Jak dodaje, nie może sobie na razie pozwolić na odpoczynek. – Byłem prawie trzy miesiące na urlopie bezpłatnym – śmieje się Tomala. – Teraz trzeba znów zacząć żyć i wrócić do codziennych czynności.
Jak mówi, wyprawa okazała się dla niego wyjątkowa ze względów medialnych. – 30 razy dziennie dzwonili dziennikarze, ktoś musiał się tym zająć. Poza tym nasz dostęp do informacji, jakie pojawiały się w Internecie, wpływał na to jak postrzegaliśmy sytuację, patrzyliśmy, jak nas oceniano. Nie wydaje mi się, żeby było to dobrym pomysłem, bo gdzieś z tyłu głowy, tkwiły jednak te informacje i to, być może, momentami przeszkadzało.
Uczestnicy Narodowej Wyprawy na K2 do Polski wrócili w poniedziałek. O zakończeniu ekspedycji 5 marca poinformował jej kierownik Krzysztof Wielicki. Głównym powodem takiej decyzji miały być niesprzyjające warunki pogodowe.
K2 wciąż pozostaje ostatnim niezdobytym ośmiotysięcznikiem zimą. Polacy wyjściem na jego wierzchołek chcieli zakończyć historię zimowej eksploracji Himalajów i Karakorum. W mediach pojawiają się jednak informacje o możliwości zorganizowania kolejnej polskiej zimowej ekspedycji na K2. Gdyby doszła do skutku, Piotr Tomala chętnie wziąłby w niej udział. Zwłaszcza, że, jak dodaje, możliwość wejścia na szczyt jest. – Wszyscy wyjeżdżając na wyprawę dawali nam 5-7% szans na zdobycie K2. Po wyprawie mogę powiedzieć, że te szanse są zdecydowanie większe.
ZAlew / opr. ToMa
Fot. Agata Zalewska