Ogród Zoologiczny w Zamościu ma nowego mieszkańca – jest nim 2-letni tygrys syberyjski o imieniu Makar, który przyjechał z Niemiec. Placówka ma doświadczenie w opiece nad tygrysami, bo obecnie w ogrodzie mieszka już kilkunastoletni Vincent.
Tymczasem młody Makar zachwyca wyglądem, ale już w trakcie podróży do Polski pokazał pazury i charakter. – Wygląda jak wielki pluszak, ale osobiście przekonałem się, że nie ma w sobie nic z maskotki – mówi dyrektor zamojskiego zoo, Grzegorz Garbuz. – Dojechaliśmy do Hamburga. Otworzyliśmy drzwi od komory, żeby przewietrzyć i sprawdzić jak się mają zwierzęta. Wyglądało na to, że wszystko przebiegnie spokojnie. W ułamku sekundy tygrys się zerwał, obrócił w tej stosunkowo ciasnej klatce i rzucił się z potwornym rykiem na kratę, która na szczęście okazała się wystarczająco mocna. On po prostu nas straszył. Wyglądało na to, że on jest taki nerwowy i agresywny – dodaje.
– Jak każde zwierzę stresuje się. Wpływ na to ma długa droga, inne zapachy, pomieszczenia oraz ludzie – opowiada Radiu Lublin asystent ds. hodowlanych Anna Nowicka-Sidor. – Tygrys jest zdezorientowany. Potrzebujemy czasu, żeby się do siebie przyzwyczaić. Myślimy, że później jego zachowanie będzie bardziej normalne. W pracownikach wywołuje on respekt. To dobrze, bo nie popadamy w rutynę. Człowiek się pilnuje i uważa na siebie – dodaje.
– To największe na naszej planecie drapieżniki. Średnia waga tygrysa syberyjskiego to około 250-300 kilogramów – podkreśla pielęgniarz dużych kotów drapieżnych Łukasz Wdowiak. – Trzeba się pilnować na każdym kroku. Trzy czy cztery razy potrafię sprawdzać czy wszystko pozamykałem – dodaje.
– Przypuszczam, że Makara będzie można zobaczyć nie wcześniej, niż pod koniec miesiąca – mówi Garbuz. – On musi się naprawdę dobrze zaaklimatyzować. Vincent jest już leciwy, ale dopóki będzie żył będzie można zobaczyć je rotacyjnie. Raz na wybiegu będzie on, raz Makar. Razem nie będą wypuszczone, ponieważ starszy tygrys nie miałby szans – dodaje.
– To nie są potulne kotki domowe – podkreśla Wdowiak.
– Nawet jeżeli wprowadzimy jeszcze w październiku samicę do tego młodego to będziemy wypuszczali je naprzemiennie – zaznacza Garbuz. – Po jakimś czasie będziemy próbowali łączyć te nasze dwa tygrysy. Przynajmniej do czasu, kiedy samica nie będzie w ciąży i nie będzie miała młodych. Wtedy bezwzględnie będą musiały być rozdzielone. Połączenie młodej samicy z młodym samcem też jest niebezpieczne. Nigdy nie wiadomo jak to się skończy. Spróbujemy to zrobić, ale nie za wszelką cenę. Mamy jednak nadzieję, że doczekamy się małych tygrysiątek w zamojskim zoo – dodaje.
Oprócz tygrysa Makara z Niemiec do zamojskiego zoo przyjechały także: samica Mundżaka, dwa pelikany i ptaki z gatunku czepiga rudawa.
AlF
Fot. ZOO Zamość – „Ogród Zoologiczny im. Stefana Milera” / Facebook