12 ciasnych, ciemnych cel, na piętrze sale do przesłuchań – wszystko odtworzono najwierniej, jak było to możliwe. Ponad 2 lata trwał remont Muzeum Martyrologii „Pod Zegarem” przy ul. Uniwersyteckiej w Lublinie.
Dawny areszt gestapo z archaicznej ekspozycji stał się niemal wehikułem czasu. – Niespodzianką dla nas jest numeracja sali ciemnej, w tych celach aresztu więźniowie siedzieli czekając na przesłuchanie. Niejednokrotnie pozostawiali swoje ślady. Podczas remontu zostały odkryte inskrypcje, na ścianach jest cała historia tego miejsca: nazwiska, daty – mówi Barbara Oratowska, dyrektor placówki. – Dokumentowane są wyłącznie 2 lata – wtedy ponad 200 osób zakatowano tutaj na śmierć. Więźniowie mówili, że wszyscy się bali, a „Zegar” budził w nich grozę.
– Jest tu efekt kapiącej wody, tak, jak podczas okresu okupacji. To oddziaływanie psychologiczne wobec osób, które trafiały tu po raz pierwszy, aby w końcu się złamały – wyjaśnia Łukasz Krzysiak, kustosz muzeum „Pod Zegarem”.
– Wepchnięto mnie do celi, a na pryczy leżała moja profesor. Była w szoku po biciu, a ja bałam się czy to wytrzymam – w domu nie zetknęłam się z żadnym pasem – wspomina Stanisława Śledziejowska-Osiczko. – Na zeznania brano zawsze ok. godz. 21.00-22.00. W radiach, które stały u nich w pokojach, grał Beethoven. Ludzie wrzeszczeli z bólu, ale muzyka była tak głośna, że na zewnątrz nikt ich nie słyszał. Teraz nienawidzę tej muzyki.
– Trudne jest zderzenie się z takim tematem – nie można go strywializować – mówi Marek Mikulski, architekt, współautor scenografii wystawy. – Trzeba przekazać maksimum informacji. Jednak łatwo jest przekroczyć pewną granicę nieumiejętnego wykorzystywania współczesnej techniki i zrobić „wesołe miasteczko” – zaznacza.
Areszt Pod Zegarem funkcjonował do 1978 roku. Od 1940 do 1944 był to areszt gestapo, później NKWD – czyli tajnej policji sowieckiej następnie areszt wojskowych służb wewnętrznych.
ZAlew
Fot. Muzeum Martyrologii „Pod Zegarem”, Lublin, 11.12.2017, fot. Mirosław Trembecki / muzeumlubelskie.pl