Nocą odbyło się liczenie osób bezdomnych. W Lublinie większość zajmowanych miejsc była jednak opuszczona. W rejonach wytypowanych przez straż miejską zostały jedynie ślady, czyli prowizoryczne legowiska, czasem jedzenie.
Noc była bardzo ciepła jak na tę porę roku – temperatura wynosiła około 5-6 stopni Celsjusza. – Bezdomni prawdopodobnie wykorzystali aurę na zbieranie puszek i złomu – wyjaśnia strażnik miejski Kamil Dudek. – Non stop się przemieszczają, a noc jest czasem łowów, wtedy wychodzą w poszukiwaniu puszek. To co wtedy nazbierają, w dzień zanoszą na złomowisko – mówi. Zbieractwo jest często ich jednym źródłem utrzymania.
Strażnicy miejscy znają lubelskich bezdomnych. Często w zimowe noce patrolują miasto właśnie pod kątem osób pozostających bez dachu nad głową. – Staramy się kontrolować miejsca, w których przebywają osoby bezdomne, próbujemy udzielić wsparcia, zwłaszcza w okresach, gdy jest szczególnie zimno – przyznaje strażnik miejski Tomasz Skrobowski.
Do północy tylko trzech bezdomnych odpowiedziało na pytania ankiety dotyczące ich sytuacji życiowej i zdrowotnej. Nikt nie potrzebował pomocy.
Strażnicy miejscy liczyli tylko osoby znajdujące się na ulicy. Schroniska i noclegownie oddzielnie podają liczbę korzystających z noclegów.
MaG
Fot. Magda Grydniewska