Nowa baza Lotniczego Pogotowia Ratunkowego została oficjalnie otwarta w miejscowości Janowice pod Mełgwią. Załoga LPR-u realizuje ponad 500 misji rocznie. Jest kierowana do wypadków i nagłych zachorowań – słowem najpoważniejszych zdarzeń. Teraz mają działać jeszcze sprawniej.
Lubelska stacja od dziesiątek lat funkcjonowała w wynajmowanych pomieszczeniach. Siedzibę przeniesiono do nowoczesnego budynku niedaleko lotniska w Świdniku. – Dopiero teraz możemy powiedzieć, że jesteśmy w XXI wieku – mówi w rozmowie z Radiem Lublin kierownik filii Lublin Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, Patryk Rzońca. – Nowoczesny hangar umożliwia nam wykonywanie wszystkich obsług, przechowywanie śmigłowca w odpowiedniej temperaturze. Dodatkowo skróci się czas do startu. Ta nowa baza wyposażona jest w platformę, na której znajduje się śmigłowiec. Za pomocą jednego przycisku jesteśmy w stanie w ciągu 1,5 minuty wyjechać tym sprzętem. Śmigłowiec nie musi stać cały czas na zewnątrz i być narażony na warunki atmosferyczne – dodaje.
W pracy załogi każda sekunda jest na wagę złota. – Śmigłowiec musi wystartować w 3 minuty od momentu wezwania – opowiada dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, profesor Robert Gałązkowski. – Przechowywanie śmigłowca w hangarze i wyjazd na platformie, który trwa kilkadziesiąt sekund powoduje, że śmigłowiec nagrzany, suchy zawsze startuje do lotu. Ryzyko wystąpienia usterek jest dużo mniejsze, niż jakby śmigłowiec był na zewnątrz – dodaje.
W Polsce działa 21 baz Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Mimo, że w ciągu minionych 4 lat finansowanie LPR-u wzrosło o prawie 50%, to i tak jesteśmy w tyle, jeżeli chodzi o standardy europejskie. – Jeżeli porównamy naszych sąsiadów zza Odry, czyli Niemców to oni mają zdecydowanie więcej – podkreśla wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. – W tej chwili stać nas na tyle, ile mamy. Te czasy dolotu są na tyle krótkie, że zapewniamy bezpieczeństwo w tych sytuacjach ekstremalnych dolotu tego śmigłowca. Zawsze warto, żeby było więcej, ale nie planujemy zwiększania ilości baz. Raczej staralibyśmy się o wydłużanie czasu pracy – dodaje.
Zdaniem profesora Roberta Gałązkowskiego, kluczem w dobrym funkcjonowaniu Lotniczego Pogotowia Ratunkowego jest też to, aby dyspozytor medyczny, który otrzymuje informacje o zdarzeniu, podjął szybko decyzję o zadysponowaniu śmigłowca. – Sam dolot to jest kwestia wtórna – twierdzi. – Wszystko po to, żeby nie było tak, że wysyłamy karetkę, ratownicy zobaczą co tam się dzieje i jak ocenią, że śmigło jest potrzebne to dopiero wtedy wysyłamy śmigłowiec. To jest czas stracony. Niemcy dysponują do zdarzeń jednocześnie i karetkę i śmigłowiec. Chcę podkreślić jedną bardzo ważną rzecz. 97% kosztów działania LPR-u to stanie w gotowości – dodaje.
Załoga lubelskiego LPR-u realizuje rocznie ponad 500 misji. W jej skład wchodzi pilot, lekarz oraz pielęgniarz lub ratownik medyczny. – Jesteśmy potrzebni w najcięższych sytuacjach – podkreśla ratownik medyczny LPR-u w Lublinie, Norbert Miącz. – Interweniujemy do przypadków bardzo ciężkich, trudnych medycznie. Ten czas dotarcia jest bardzo ważny – dodaje.
Budowa bazy trwała ponad rok. Inwestycja pochłonęła ponad 8 milionów złotych. W budynku o powierzchni ponad 700 metrów kwadratowych mieszczą się między innymi pomieszczenia operacyjne, magazyny medyczne i techniczne. Jest również hangar, a baza jest wyposażona w stację paliw oraz specjalną elektryczną platformę. W bazie pod Mełgwią stacjonuje 1 śmigłowiec. Jest to Eurocopter EC135.
ZAlew / opr. PaW
Fot. pixabay.com