Dwaj osadzeni w Lubelskim Areszcie Śledczym przy ul. Południowej obronili prace magisterskie. Dotyczyły nauki o rodzinie i przeciwdziałaniu patologiom społecznym.
– To nie było łatwe, ale dało mi to dużo satysfakcji – mówi Roman, jeden z osadzonych którzy obronił pracę. – Świetna atmosfera, wspaniali wykładowcy. Cieszę się, że miałem możliwość z tego skorzystać. To pięć lat najlepszego okresu w moim życiu. Dało mi to poczucie, że coś pozytywnego i dobrego można w życiu zrobić – tylko dla siebie. To teraz procentuje dla innych. Te studia pokazały mi, że są ludzie, którzy są w stanie bezinteresownie pomagać. Te pięć lat różnie się układało, były lepsze i gorsze chwile, zdawałem sobie sprawę, że można się w pewnym momencie poddać, ale z tyłu głowy pamiętałem, że przecież marzyłem o tym przez całe życie. Pobyt w areszcie nie przekreśla innych rzeczy. Ostatnio pani psycholog powiedziała mi, że czas przestać oglądać się w lustrach innych ludzi.
– Studia wniosły we mnie dużo zmian – przyznaje Łukasz, osadzony w Areszcie Śledczym w Lublinie. – Poznałem nowych ludzi i zdobyłem doświadczenia. Człowiek przebywający w więzieniu wciąż jest człowiekiem. Trzeba dać mu szansę, by podniósł się z upadku. Jestem usatysfakcjonowany, osiągnąłem swój cel życiowy.
Poczuli się jak podmioty, a nie przedmioty
– Należy podziwiać ich wytrwałość, bo w warunkach półwolnościowych jest bardzo trudny dostęp do literatury i tego, co jest codziennością – komputera, internetu. Możliwości te istniały dla nich tylko, gdy przebywali na terenie uczelni – zaznacza ks. Mirosław Kalinowski, kierownik Katedry Opieki Społecznej, Paliatywnej i Hospicyjnej, prezes Lubelskiego Towarzystwa Przyjaciół Chorych Hospicjum Dobrego Samarytanina oraz promotor prac magisterskich Romana i Łukasza. – Nie zdawałem sobie sprawy, że czynnikiem najbardziej promującym było, gdy usłyszeli, że pracujemy jako wolontariusze – poczuli się potraktowani jako podmioty, a nie przedmioty. Nikt z osób, które obroniły się, a teraz są w warunkach wolnościowych, nie wrócił na drogę przestępczą.
Oddziałują na innych
– Ta dzisiejsza obrona przez osadzonych jest znakiem, że jest to możliwe. To wielka satysfakcja, że prace są bardzo dobre, a oni odkryli w sobie wielkie talenty, pracowitość i podnosi to ich w rozwoju – zauważa ks. Janusz Lekam, prodziekan Wydziału Teologii ds. studenckich i przewodniczący komisji egzaminacyjnej. – To pokazuje im, że mogą służyć innym, a to promieniuje na tych, z którymi obecnie przebywają.
Osadzeni, którzy obronili prace brali udział w programie dla więźniów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II. Projekt zaczął się pięć lat temu i zgłosiło się do niego 32 chętnych.
MaTo
Fot. sw.gov.pl / archiwum