Powróciły upały, a razem z nimi potrzeba ochłodzenia ciała. Najłatwiej znaleźć ukojenie w rześkiej wodzie zalewu czy jeziora. Gorzej, jeśli za chwile relaksu przyjdzie nam zapłacić zdrowiem. A takie sygnały zgłaszają mieszkańcy Chełma i okolic, którzy sparzyli się – i to dosłownie – na zabawie w zalewie Żółtańce, czyli najbardziej popularnym kąpielisku w gminie Chełm.
Do sieci plażowicze wrzucili opisy i zdjęcia wysypek i bąbli, które u jednych dotyczą tylko stóp, u innych całego ciała, ale jedno mają wspólne – poszkodowani zgodnie twierdzą, że bolesnych dolegliwości nabawili się właśnie w zalewie Żółtańce.
Na ile bezpieczne jest to kąpielisko i czy rzeczywiście coś jest na rzeczy?
– Byłyśmy z córką tydzień temu we wtorek na Żółtańcach – mówi mama 3-letniej dziewczynki, cierpiącej na niezdiagnozowane dotąd poparzenia. – Kąpała się 15 minut w wodzie, a wieczorem dostała dużych bąbli – najpierw na nogach, na rękach, pośladkach. Zaczęło ją to mocno piec, miała gorączkę. Do tej pory cierpi. Rano pojechałam z nią do lekarza. Doktor stwierdziła, że jest to jakby poparzenie od wody, być może barszcz Sosnowskiego. Dostała leki uspokajające, sterydy, maść i męczy się z bąblami. U lekarza było jeszcze dwoje dzieci z podobnym przypadkiem. Kontaktują się ze mną ludzie, którzy mają podobne objawy. Byłam w sanepidzie, u wójta – nikt rzekomo nie miał jeszcze zgłoszeń.
– Zgodnie z przepisami, w połowie sezonu kąpielowego, 1 sierpnia, pobrane zostały próbki – mówi Mirosław Mysiak, kierownik Referatu Rolnictwa, Ochrony Środowiska i Obrony Cywilnej Urzędu Gminy Chełm. – Wyniki otrzymaliśmy wczoraj. Nie stwierdzono jakichkolwiek zanieczyszczeń. Wręcz przeciwnie, woda jest świetnej jakości. Dodatkowo, jeszcze dzisiaj przeprowadzona została fizyczna kontrola przez pracowników stacji sanitarno-epidemiologicznej, która również potwierdziła, że nie występują jakiekolwiek zanieczyszczenia, które mogłyby powodować alergie czy inne objawy.
– Aktualnie przeprowadzana jest kontrola kąpieliska w Żółtańcach – mówi Elżbieta Kuryk, kierownik oddziału nadzoru sanitarnego. – Wyniki kontroli będą znane jutro (11.08).
– Być może będą jeszcze jakieś dodatkowe analizy, ale w tym momencie nie pobierano wody, bo niedawno te próbki zostały zbadane – mówi Mirosław Mysiak.
– Kiedy w środę rano dzwoniłam do sanepidu, powiedzieli mi, że ta woda nie nadaje się do kąpieli i że było podejrzenie bakterii coli, być może też sinic, ale nie przekraczało to dopuszczalnych norm, więc nie ma jeszcze zakazu kąpieli – dodaje mama poparzonej 3-latki. – Tak tłumaczono mi przez telefon.
– Rozmawiałem jeszcze z ratownikami – dodaje Mirosław Mysiak. – Zresztą, ich obowiązkiem również jest codzienne wizualne sprawdzenie stanu kąpieliska (…). Woda jest klarowna, przejrzysta.
– Dzisiaj rano dostaliśmy sygnały, że jest jakaś sinica, ale sami tego nie zaobserwowaliśmy – mówi Wojciech Grzeszczuk, ratownik z zalewu Żółtańce. – Jak widać, woda jest czysta i przejrzysta. Ludzie się kąpią. Sam byłem w wodzie i nic mi nie jest. Był sanepid. Sami powiedzieli, że nic nie zobaczyli. Byli na drugim pomoście, przyszli tutaj, popatrzyli, nic niepokojącego nie zaobserwowali.
– Stwierdziliśmy obecność barszczu Sosnowskiego, ale w zupełnie innych miejscach, które zlikwidowaliśmy. Przy zbiorniku wodnym nigdy nie było barszczu Sosnowskiego. To, co może powodować objawy na skórze, to roślinność, która tam występuje i na którą być może ludzie są uczuleni.
Póki co urząd gminy traktuje zgłoszenia mieszkańców jako przypadki incydentalne, niezwiązane z czystością wody i nie zamierza zamknąć kąpieliska, z którego korzystają tysiące osób.
DoG
Fot. archiwum