50 lat temu powstał Pomnik Walki i Męczeństwa na Majdanku. Jego autorem jest Wiktor Tołkin, który przeżył obóz koncentracyjny Auschwitz oraz obóz jeniecki w Sandbostel koło Bremy.
– Są takie miejsca na świecie, gdzie ludzka wolność i godność została zdeptana doszczętnie – mówi w rozmowie z Radiem Lublin prof. Dobrosław Bagiński, twórca dzieł sakralnych, rzeźbiarz. – Te miejsca zagłady i nasza pamięć o tych ofiarach trwa. Trwa również namysł nad tym, w jaki sposób tę pamięć kultywować i przenosić dalej. Sztuka, która wchodzi w to miejsce jest zawsze wyrazem epoki, w której powstaje. Pojawia się pytanie: na ile uniwersalny jest to przekaz? Na ile te pomniki potrafią trwać w tym napięciu, którego doznajemy? Czy zawsze będą trwały? – dodaje.
– Cały pomnik, idea, którą dziadek przekazywał to jest jego przejście przez obóz – zaznacza Piotr Tołkin, wnuk autora projektu. – Dziadek postawił na to, żeby wprowadzić odbiorców w emocje, napięcie, które towarzyszyło osobom będącym w obozie – dodaje.
– To co architekt Krzysztof Lenartowicz, wykładowca z Krakowa, nazwał architekturą trwogi to specyficzne podejście do tego typu miejsc, które zakłada silne oddziaływanie emocjami – podkreśla Piotr Michalewicz, współautor realizowanego obecnie Muzeum i Miejsca Pamięci w Sobiborze. – Chodzi o to, żeby odwiedzającego wprowadzić w stan jak największej bliskości do uczuć, które mogły towarzyszyć ofiarom. Wszystko po to, by wywołać pewnego rodzaju rozchwianie, strach, żal, smutek. To ma nas zbliżyć do poznania historii i zrozumienia jej – dodaje.
– Jak podchodzimy do bramy, to pierwsze na co napotykamy to pochylnia, która wiedzie w dół. Ona nas zmusza w pewien sposób do podążania naprzód do tego wąwozu – opowiada Piotr Tołkin. – Jest to w pewnym sensie nieprzyjemne, bo ten wąwóz mocno narasta na odbiorcę. Wzmaga taki stan zagrożenia. Jednocześnie wystające kamienie, które są obok i formy na tej bramie to fragmenty ludzkich ciał, które dziadek widział i we wspomnieniach często pojawiały się – dodaje.
– Myślę, że każdy widz może odbierać ten obiekt w różny sposób – twierdzi dr Tomasz Kranz, dyrektor Państwowego Muzeum na Majdanku. – Wiem, jakie były założenia twórcy, bo miałem okazję z nim rozmawiać. Przede wszystkim ten pomnik ma zadanie wprowadzić zwiedzającego w taki nastrój zagrożenia. Po to, żeby uświadomić sobie, gdzie jesteśmy – dodaje.
– Gdy podchodzimy do schodów coraz bardziej gubimy z perspektywy niebo – mówi Piotr Tołkin. – Po bokach nie widzimy nic poza skałami, a zbliżając się coraz bardziej narasta na nas ta górna krawędź bramy. Ona ma symbolizować bramy piekieł z „Boskiej Komedii” Dantego. Jak się stoi na dole przy schodach, to tak naprawdę nie ma przed człowiekiem nic, tylko te strome schody i ten wielki masyw, który ma na zwiedzającego „upaść”. Jak się spojrzy na prawo, to jest tam taka wąska ścieżka z wystającymi kamieniami, chropowata, niewygodna do przejścia. To jest ta droga, którym tym nielicznym udało się wyjść między innymi mojemu dziadkowi. Gdy potem wchodzi się po tych schodach, to widać Mauzoleum – dodaje.
– Wejście na schody, gdzie widać cały obszar obozu to duże założenie przestrzenne. Trochę parateatralne, ale o to chodziło twórcy – opowiada Kranz.
Pomnik Walki i Męczeństwa na Majdanku został odsłonięty 21 września 1969 roku. Wówczas była to 25. rocznica wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego. Przez kilkadziesiąt lat po odsłonięciu pomnik był miejscem manifestacji antywojennych i hołdów składanych pomordowanym przez odwiedzających z wielu krajów – zarówno zwykłych ludzi, jak i hierarchów różnych kościołów oraz głów państw.
EwKa / opr. PaW
Fot. Ewelina Kwaśniewska