Można ich spotkać w większości dużych miastach – głównie w miejscach odwiedzanych przez turystów – na rynkach, w bramach i na deptakach. Chcą umilić innym czas, a sobie dorobić. Uliczni muzycy – o których mowa – tworzą m.in. swoisty klimat lubelskiego Starego Miasta.
Jedni w ten sposób odpoczywają po pracy, inni poświęcili temu całe życie.
– Zaczęło się od totalnej zabawy – mówi Ola. – Koledzy grali, więc stwierdziłam, że ja też chcę. Na początku nerwy były niesamowite, po czym nagle zaczęło sprawiać to niesamowitą przyjemność. Nie wyobrażam sobie teraz bez tego życia.
– To jest bardzo miłe dla ucha, zwłaszcza, gdy zwiedza się Lublin – mówią mieszkańcy i zwiedzający, zaznaczając, że uliczna muzyka bardzo ubogaca człowieka i nadaje wspaniałego klimatu spacerom po mieście.
– Zdarza się usłyszeć coś ciekawego – mówi Jakub Kotynia, gitarzysta, kompozytor i pedagog. – Poznałem ostatnio skrzypka, który przez takie uliczne granie trafił do wytwornych miejsc, m.in. sal filharmonicznych i operowych. Udało mu się zagrać trochę koncertów, w tamtym roku ok. 100. Trzeba mieć do tego trochę szczęścia.
Ale nie wszystkim podoba się gra ulicznych muzyków – w tym roku w Lublinie do straży miejskiej wpłynęło 18 zgłoszeń dotyczących zakłócania przez nich spokoju.
LilKa
Fot. pixabay.com