Uwaga na cienką pokrywę lodową na zbiornikach wodnych – ostrzegają strażacy. Ostatnie mrozy sprawiły, że na akwenach w pobliżu Puław zaczęli pojawiać się wędkarze łowiący pod lodem.
– Obecnie wstrzymałbym się jeszcze z wychodzeniem na lód, bo może być bardzo niebezpieczny – mówi mistrz podlodowego wędkarstwa w okręgu lubelskim Sławomir Staroń: – Jest duża pierzyna śniegu, więc ten lód miejscami jest na pewno niebezpieczny. A już ludzie wchodzą. Myślę, że bezpieczną grubością jest minimum 10 cm pokrywy lodowej. Powinno się zabierać ze sobą pierzchnię, stukać nią przed sobą. Jeżeli wpada, to absolutnie nie wchodzić. Trzeba zwracać uwagę przy trzcinach czy powalonych drzewach, bo koło nich jest poodparzane. Jeżeli już wybieramy się na jakiś lód, to trzeba szukać płytkich łowisk, mieć asekurację kolegi. Dobrze jest mieć ze sobą jakąś rzutkę czy linkę. Jeżeli jest się samemu, można się opasać i dowiązać do drzewa.
– Nie ma bezpiecznego lodu – mówi brygadier Krzysztof Morawski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Puławach: – Niezależnie od tego, jaka grubość pokrywy lodowej by była, nigdy nie jest bezpieczna. Oczywiście, przejrzysty lód wskazuje na to, że jest to struktura jednorodna, natomiast jeśli jest to lód szary, zmieszany ze śniegiem, wskazuje to na to, że jest to lód napowietrzony i ta pokrywa lodowa może być krucha. Kilka dni temu mieliśmy akcję związaną z ratowaniem konia, pod którym załamał się lód. Akcja była dość trudna, zwierzę było zmęczone. Na szczęście się udało. Koń przeżył, ale każda tego typu akcja może stanowić pułapkę zarówno dla ratowanego, jak i ratowników.
– Kiedy Wisła była skuta lodem, zdarzało się, że były ślady przepraw na stronę przeciwną, co jest lekkomyślnością – mówi starszy inspektor Dariusz Kałdonek ze Straży Miejskiej w Puławach. – Wiadomo, jaką rzeką jest Wisła. Tam, gdzie wydaje się, że lód jest gruby, jest on cienki. Ci, którzy decydują się na takie postępowanie, narażają się na grzywnę. Codziennie monitorujemy takie akweny, jak Łacha, wszelkie ślizgawki na Wólce Profeckiej i na Wiśle.
– Na pewno bardzo istotną rzeczą są kolce na buty. Kosztują 12 złotych. Wiesza się je na klatce piersiowej i gdy się wpadnie do wody, łatwiej się dzięki nim wbić i wyciągnąć. Dużo jest gadżetów, które mogą nam pomóc w ekstremalnych momentach – mówi Sławomir Staroń.
– Działamy w specyficznym środowisku, blisko Wisły, Wieprza, mnóstwa zbiorników, których część jest zamarznięta, a część nie – mówi Krzysztof Gowin, dyrektor Szkoły Podstawowej im. Stefana Czarnieckiego w Gołębiu: – Dlatego staramy się na godzinach wychowawczych i na apelach uczulać dzieci na zagrożenia, jakie wynikają z korzystania ze środowiska naturalnego.
Osoby, które wchodzą na niebezpieczne zbiorniki wodne straż miejska może ukarać mandatem do 500 złotych. Jednak to nie kara finansowa powinna zniechęcać do tego typu praktyk, ale świadomość, że może to zakończyć się tragicznie.
ŁuG (opr. DySzcz)
Fot. archiwum