Pada deszcz, więc uszczelniają swoje bazy przed ulewą. Uprawiają warzywa, a potem robią z nich zupę, którą gotują w kotle nad paleniskiem. Drzewo na ognisko też zbierają sami. Kto? Dzikie dzieci w rezerwacie działającym przy ul. Dolnej Panny Marii w Lublinie.
– Odkąd to miejsce zostało otwarte, przychodzę tutaj – mówi jeden z bawiących się chłopców. – Najbardziej podoba mi się to, że można sobie tutaj budować różne rzeczy. Tu nie jest jak w szkolnej świetlicy, gdzie panie pilnują i można tylko się uczyć. Można robić co tylko się chce.
– Najbardziej kreatywna rzecz, jaka tu powstała to według mnie helikopter, który był bardzo realistyczny. Był dzień rodzinny, przyszedł tata z synem i w ciągu 8 godzin wycięli, docięli i skonstruowali ten helikopter- mówi Jacek „Jaco” Harasimkiuk ze skate-parku First Floor. – Niestety, to jest Rezerwat Dzikich Dzieci, więc następnego dnia w ciągu godziny helikopter odleciał.
– Rezerwat jest podzielony na dwie strefy – mówi Izabela Śliwa. – Jest strefa rezerwatu ścisłego, gdzie mogą wchodzić tylko dzieci powyżej siódmego roku życia. Tam rządzą dzieci. Nie są to oczywiście rządy absolutne ze względu na to, że dzieci chodząc do rezerwatu godzą się przestrzegać kodeksu honorowego, pod którym zostawiają odcisk palca. Jest też coś takiego, co nazwaliśmy strefą buforową. Tutaj przeważnie przebywają dzieci poniżej siódmego roku życia, które muszą być pod opieką dorosłych.
– Każdy jest tutaj tak samo traktowany i może budować co chce, a granicą jest tylko wyobraźnia – mówią dzieci.
W wakacje Rezerwat Dzikich Dzieci przy ul. Dolnej Panny Marii działa codziennie poza poniedziałkami od godziny 10.00 do 18.00. Najbliższy dzień rodzinny odbędzie się w tę niedzielę (22.07).
MaK (opr. DySzcz)
Fot. archiwum