Co ma wspólnego australijski kanguroszczur i afrykańska antylopa? Od niedawna wspólny adres, czyli Ogród Zoologiczny w Zamościu. Zwierzęta są świeżo po przeprowadzce do zamojskiego zoo, a my sprawdziliśmy, jak udało im się przystosować do nowych warunków.
– Dojechali do nas nowi mieszkańcy. Wzbogaciliśmy się o dodatkowe osobniki. Są to: kanguroszczur, który przyjechał z zoo we Francji oraz Kob Defassa, samica – mówi Anna Nowicka-Sidor, asystent do spraw hodowlanych w zamojskim zoo.
– Kanguroszczur to taki torbacz australijski wielkości małego królika – mówi Łukasz Sułowski, zastępca dyrektora Ogrodu Zoologicznego w Zamościu. – Jest bardzo rzadki w ogrodach zoologicznych. Objęty jest europejskim programem hodowlanym.
– Ludzie, którzy do nas przychodzą nie mają rozeznania jak wygląda zwierzę i zastanawiają się skąd ta nazwa. To jest po prostu połączenie kangura ze szczurem – mówi Anna Nowicka-Sidor. – Posiada on cechy szczura, czyli jest gryzoniem, ale ma również dużo cech kangura: ma na przykład skoczne łapy. Jeżeli jest przestraszony lub pokonuje prędko jakieś odległości, porusza się na dwóch kończynach, natomiast na co dzień po klatce przemieszcza się na czterech. Jest bardzo skoczny.
– Kanguroszczury są zwierzętami nocnymi – mówi Kamil Dragan, pielęgniarz w Ogrodzie Zoologicznym w Zamościu. – Za dnia są ukryte w dziuplach, budkach, norach. Żywią się przeważnie owadami, korzeniami kiełkami. Dajemy im też warzywa i owoce. Mamy dwa kanguroszczury. Jest to para. Zobaczymy co będzie dalej.
– W ubiegły piątek przyjechała do nas nowa antylopa – mówi Łukasz Sułowski. – Ten gatunek mieliśmy już od kilku lat. Mieliśmy w naszym stadzie trzy samice i samca. Tak się złożyło, że w krakowskim zoo została jedna samica i decyzją koordynatora z Wrocławia została oddelegowana do Zamościa.
– Niebawem planujemy połączyć je, żeby mogły przebywać obok siebie – mówi Anna Nowicka-Sidor. – Nie było większych problemów. Samica była raczej spokojna. Do tej pory nie zauważyliśmy, żeby była agresywna, czy przestraszona. Zachowuje się normalnie, tak jak pozostałe osobniki.
– Między sobą nie są dzikie – mówi Czesław Kiliański, pielęgniarz zwierząt. – Jeśli chodzi o ludzi, to trzeba umiejętnie przy nich chodzić.
– Koby Defassa żyją głównie w stadach, choć samice bardziej się oddzielają – mówi Anna Nowicka-Sidor. – Prowadzą one dzienny tryb życia. Jeśli jest deszczowo, staramy się je trzymać w stajence, natomiast gdy jest piękna pogoda, odwiedzający mają pełen dostęp i mogą oglądać je codziennie.
– Do zwierzęcia trzeba mówić jak do małego dziecka – dodaje Czesław Kiliański.
Jeśli pogoda pozwoli, już od poniedziałku będziemy mogli oglądać antylopę Kob Defassa w stadzie na wybiegu. Żeby zobaczyć kanguroszczura trzeba mieć dużo szczęścia, co nie znaczy, że nie warto próbować. W końcu już sama nazwa „kanguroszczur” pobudza wyobraźnię.
AlF
Fot. Aleksandra Flis