W piątek wieczorem zmarł były kubański dyktator Fidel Castro.
– Castro, który poszedł od Amerykanów w kierunku Sowietów i systemu komunistycznego zwielokrotnił nieszczęście, jakie dotykało Kubę. Nie ma takiego kraju na świecie, który instalując u siebie komunizm, nie zainstalowałby nieszczęścia dla siebie, ale często dla innych – stwierdził na antenie Radia Lublin, profesor Mieczysław Ryba (na zdj.), historyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Fidel Castro swój program streścił w zdaniu: będziemy jeść skromnie, ale będziemy jeść wszyscy. Zdaniem naszego gościa rzeczywistą realizację tego hasła można przedstawić raczej w stwierdzeniu: nie będziemy jeść wszyscy. – Wiemy, jak tego typu system funkcjonuje, jak jest przeżarty korupcją, marnotrawstwa wszelkiego typu. Władza Fidela przyniosła Kubie trudną sytuację ekonomiczną, tłamszenie wolności obywatelskiej we wszelkim tego słowa znaczeniu, nie tylko wolności głosowania, ale także słowa czy religijnej. Jeśli dodamy do tego, że kryzys kubański groził nuklearną wojną światową, to czynienie z Castro symbolu, który powinniśmy czcić, do którego powinniśmy się odnosić, jest nieporozumieniem – uważa prof. Ryba.
– Fidel Castro dawał wprawdzie państwu pewien rodzaj stabilności, ale była ona finansowana sztucznie. System na Kubie utrzymywał się przez tyle lat dzięki temu, że zrzucał się na niego cały Blok Wschodni. Robił to w różny sposób. Polska kupowała kubański cukier, mając swój własny. Wspierano Kubę, bo był to rozsadnik rewolucji na różne części świata. Z jednej strony na Amerykę Łacińską. Z drugiej zaś na Zachód, który ugrzązł w rewolucji kulturalnej i chciał niszczyć stary porządek. W świecie zachodnim odbywała się wojna ideologiczna. I dla ideologii żadna demokracja nie jest istotna, ani wolność człowieka, tylko triumf utopii – powiedział Mieczysław Ryba.
Zdaniem naszego gościa trudno przewidywać przyszłość Kuby, ale śmierć Fidela Castro może ją zmienić. Jednak koniecznością dla obecnej ekipy rządzącej jest kontynuacja reform gospodarczych. – Rosja nie jest już tak mocna ani nie ma zbytniej chęci finansować tego systemu, więc, żeby móc uzyskać niezbędne środki, trzeba go reformować. Następca Fidela, Raul Castro idzie w tym kierunku już od dłuższego czasu. Przy czym kubańskie władze najprawdopodobniej chciałyby zmienić system w taki sposób, jak się to odbywa w Chinach: utrzymać reżim polityczny, natomiast robić reformy w przestrzeni gospodarczej. Czy to się uda bez Fidela? Wprawdzie był on na tyle chory, że pewnie nie miał już mocy decyzyjnej, ale jednak był symbolem, który mógł odstraszać, którym mógł się posługiwać jego brat dla utrwalenia swoich rządów. Największym zagrożeniem dla tej władzy może być jej pęknięcie od wewnątrz. Wtedy ewentualne ruchy społeczne mogą wywrócić tę wyspę – przewiduje prof. Ryba.
Sęk/opr. ToMa
Fot. ToMa