Już po raz drugi mali pacjenci Dziecięcego Oddziału Oparzeń we Wschodnim Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej spotkali się na imprezie mikołajkowej.
Dziecięca „oparzeniówka” przed dwa lata przyjęła 125 dzieci w wieku od 6 miesięcy do 17 lat. Dziś po prezenty przyjechało ich około 40.
– Organizujemy mikołaja z prezentami, aby dzieciom szpital nie kojarzył się tylko z przykrym wypadkiem, po którym do nas trafili – mówi dyrektor szpitala w Łęcznej, Krzysztof Bojarski. – Ale to jest bardzo ważne spotkanie także dla nas. Mikołajki w tamtym roku były dla personelu „naładowaniem akumulatorów”. To były ogromne emocje, że mieliśmy okazje zobaczyć te dzieci u nas znowu, uśmiechnięte, zadowolone i dobrze funkcjonujące.
– Pierwszego pacjenta mieliśmy 4 listopada 2014 r. To był pierwszy dzień funkcjonowania naszego ośrodka. 90% przypadków, które leczymy, to dzieci w wieku do kilkunastu miesięcy, poparzone przez gorącą zupkę, herbatkę, rosołek. Wystarczą sekundy. Myślę, że nie możemy zrzucać do końca winy na rodziców, dlatego że wystarczy na chwilkę odwrócić głowę by dziecko niechcący pociągnęło za obrus czy filiżankę. To jest moment. Zresztą sama to przerabiałam prawie 20 lat temu z własnym synem – stwierdziła pielęgniarka koordynująca Joanna Piszczek.
– Na dzieci trzeba uważać, ale nie da rady. Jak świat światem zawsze się parzyły. I zawsze był ktoś winien, bo dziecko ściągnęło herbatę albo gorąca wodę. Nie ustrzeżemy ich. Oczywiście trzeba pilnować, ale nie bierzmy na swoje barki jeszcze winy, że dzidzia się poparzyła – powiedział Jerzy Strużyna, koordynator Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej.
Do łęczyńskiej oparzeniówki kilka miesięcy temu trafiła 1,5 roczna Laura. – Byliśmy tutaj 3 tygodnie, wtedy były łzy, a dziś radość z udanego leczenia – mówi jej mama. – Cieszymy się bardzo, że została zorganizowana taka impreza. W rodzinie nazwaliśmy sobie ją „balem parzydełek”
Mali pacjenci leczeni w Łęcznej pochodzili z województwa lubelskiego, łódzkiego, opolskiego, a nawet ze Świnoujścia.
PaSe / opr. ToMa
Fot. nadesłane