– Nie ma czegoś takiego jak bezpieczny lód, nawet jeśli ma 20-30 cm grubości – tak o zamarzniętych akwenach mówią strażacy. Mimo to miłośników naturalnych lodowisk wciąż nie brakuje. Niedługo zaczynają się ferie, wtedy młodzież z pewnością będzie chciała skorzystać skorzysta z zamarzniętych wód Zalewu Zemborzyckiego.
Z myślą o niej strażacy zorganizowali ćwiczenia z ratownictwa wodnego.
– Woda ochładza organizm 25 razy szybciej niż powietrze, czego efektem jest hipotermia – mówi Marcin Fadla z jednostki ratowniczo-gaśniczej w Lublinie. – Są trzy jej fazy. Pierwszą każdy przeżywał. To drżenie ogólne ciała. Organizm próbuje się rozgrzewać skurczami mięśni. Drugie stadium to zobojętnienie. Zaczynamy tracić siły i jesteśmy senni. Trzecie to śpiączka i zawsze się to kończy śmiercią.
Jak zachować się po wpadnięciu do przerębla mówi dowódca specjalistycznej grupy wodno-nurkowej Lublin-Biłgoraj Radosław Szymański. – Pierwszą minutę od zanurzenia trzeba poświęcić tylko na uspokojenie oddechu. Następne 10 minut to ma być próba aktywnego ratowania się. Należy przenieść ciężar ciała na maksymalnie dużą powierzchnię, na przedramiona, i położyć się poziomo. Pomoże nam w tym wypór wody. Następnie należy się wyczołgać i przeturlać. Nie wolno wstawać od razu po wydostaniu się na taflę.
Przy wychodzeniu z przerębla nie powinno opierać się dłońmi o krawędź. Wówczas ciężar połowy ciała spoczywa tylko na dwóch punktach podparcia. Trzeba starać się wyczołgać na lód, używając przedniej części ciała, żeby podnieść jego tylną połowę. Wtedy przy pomocy rąk i nóg można wyczołgiwać się dalej.
Warto dodać, że ratujący w żadnym wypadku nie powinien podawać tonącemu ręki. Trzeba wyciągać go za pośrednictwem jakiegoś przedmiotu, który zawsze można wypuścić, w przypadku gdy ciężar tonącego zacznie nas wciągać do przerębla.
Strażacy przestrzegają przed wchodzeniem na lód grupami. Ponadto na ląd wracamy ta samą drogą, którą przyszliśmy – ponieważ ona jest najbardziej pewna.
ZAlew / opr. ToMa
Fot. Mirosław Trembecki