Dziś (25.05) na Starym Cmentarzu w Jarosławiu odbył się pogrzeb Stanisławy Śledziejowskiej-Osiczko (na zdjęciu). Jedna z byłych więźniarek niemieckiego obozu koncentracyjnego dla kobiet Ravensbruck zmarła 22 maja. Miała 92 lata.
Pochodziła ze Świdnika i do tego miasta wracała między innymi spotykając się z młodzieżą II Liceum Ogólnokształcącego im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Spotkania stanowiły część projektu „O tym nie można zapomnieć – spotkania z kobietami, które przeszły piekło obozów i łagrów”.
– Ostatni raz odwiedziła Świdnik dwa lata temu. To były niezwykłe spotkania i dla nauczycieli i uczniów – wspomina zastępca dyrektora szkoły Magdalena Skwarczyńska-Zuch. – Z tych spotkań wynika to, że te trudne doświadczenia nauczyły te kobiety ogromnego szacunku dla codziennego, zwyczajnego dnia. (…) To było bardzo trudne, ale zarazem piękne spotkanie. To była wizyta pełna serdeczności.ie z obozu koncentracyjnego. Mówiła, że powroty do tego miasta, to dla niej podróż sentymentalna.
Delegacja szkoły, a także władz Świdnika wzięła udział w dzisiejszych uroczystościach pogrzebowych.
Stanisława Śledziejowska-Osiczko była łączniczką i kolporterką prasy podziemnej. Za przynależność do konspiracji, w lutym 1941 roku została aresztowana przez gestapo. Miała wtedy 16 lat. Więziona w Zamku Lubelskim, poddana torturom, ostatecznie została skazana na karę śmierci i we wrześniu 1941 roku przewieziona do obozu Ravensbruck. Tam w latach 1942-1943 została poddana pseudonaukowym eksperymentom medycznym.
– Byłyśmy w piętnastym bloku razem z Tarnowem i Krakowem, więc powstały takie przyjaźnie krakowsko-tarnowsko-lubelskie. Tworzyłyśmy rodzinę, społeczność wzajemnie odpowiedzialną za siebie. Nam nikt nie odczytał wyroku śmierci. Myślałyśmy, że jedziemy na roboty i uda nam się uciec – wspominała była więźniarka. – 120 000 ludzi były w tym obozie. Nie było żadnego męskiego bloku. To był tylko kobiecy obóz.
W Ravensbruck Stanisława Śledziejowska-Osiczko przeszła 5 operacji. Doświadczenia miały służyć przede wszystkim skróceniu czasu leczenia ran żołnierzy, którzy jak najszybciej mieli wrócić na front. Wykonywano je na w pełni sprawnych, zdrowych kobietach, które okaleczano a następnie do ran wprowadzano ciała obce, na przykład szkło, igły, tkaniny, a także zakażano je. Mało to imitować warunki frontowe. Okaleczenia często były trwałe, wiele ofiar nie przeżyło okrutnych doświadczeń.
RMaj / IAR
Fot. Kinga Hendzel