Są gotowi blokować przejazd ciężarówek, bo obawiają się o stan drogi – mowa o mieszkańcach Nadwiślanki w gminie Stężyca.
Władze gminy i firma Budimex, która dowodzi materiały do modernizowanej linii kolejowej nr 7 uzgodniły, że ciężarówki nie będą jeździły przez Nadwiślankę. W ubiegłym tygodniu na drodze pojawiły się jednak ciężkie auta, co zaniepokoiło mieszkańców.
– Przejeżdżały tędy pojazdy, które przewoziły ok. 20 ton materiałów, a projektowana nośność tej drogi to ok. 7 ton – mówi mieszkaniec Nadwiślanki. – Droga jest niedostosowana do ciężkich przewozów – dodaje inny. – To zły pomysł, tym bardziej, że jest druga droga, którą można śmiało, nikomu nie przeszkadzając, dowozić towary.
Mieszkańcy próbowali interweniować u wykonawcy i w gminie.
– Mieszkańcy mogą być spokojni – mówi Andrzej Wąsik, sekretarz gminy Stężyca. – Wójt gminy skontaktował się z prezesem firmy, która ma dowozić materiały niezbędne do remontu kolei. Nie będzie przejazdu tych samochodów przez Nadwiślankę. Prawdopodobnie zdarzył się taki wypadek, że jeden czy dwa samochody tamtędy przejechały z tego względu, że kierowcy byli z firmy podwykonawcy i nie wiedzieli którędy przejechać. Obecnie firma przygotowuje drogę dojazdową wzdłuż torów kolejowych w miejscowości Dęblin.
– To był ewidentny incydent – mówi Krzysztof Kozioł, rzecznik prasowy Budimexu. – Kierowca, nowy pracownik u jednego z naszych partnerów w firmie PKP Energetyka, nie był po prostu poinformowany o tych ustaleniach i nieświadom tego przejechał tamtędy swoim pojazdem transportowym. Po tym jak się dowiedział, zaniechał tego.
– Wszyscy mieszkańcy mówią jednym głosem: nie wyrażamy zgody na to, żeby tak duże i ciężkie samochody jeździły, ponieważ zniszczą drogę – mówi Janina Ziętara, sołtys wsi Nadwiślanka. – Pojawią się koleiny, droga będzie nieprzejezdna.
Mieszkańcy zwracają uwagę, że gmina częściowo stanęła na wysokości zadania – sprzęt przestał jeździć, ale nie został zrealizowany jeden z zapisanych w proteście postulatów, czyli ustanowienie ograniczenia tonażu na drodze.
– Na tej drodze nie mamy opracowanej organizacji ruchu – mówi Andrzej Wąsik. – W związku z tym nie możemy takich znaków ustawiać.
Mieszkańcy są w pogotowiu. Zapowiadają, że jeśli pojawi się choć jeden ciężki samochód, to wystawią na drogę samochody w taki sposób, że żaden ciężarowy samochód nie przejedzie.
Zarówno władze gminy jak i przedstawiciele firmy Budimex przekonują, że sprawa jest zamknięta i mieszkańcy nie mają powodów do niepokoju.
ŁuG
Fot. Łukasz Grabczak
CZYTAJ: „Protest zasadny, ale przedwczesny”. Ciężarówki nie zniszczą drogi w Nadwiślance