Nie ma decyzji o ewakuacji pacjentów z Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego numer 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. O takiej możliwości rozmawiał Wojewódzki Zespół Zarządzania Kryzysowego po tym, kiedy kolejne pielęgniarki odeszły od łóżek pacjentów.
– Rozważaliśmy różne scenariusze działania, na bieżąco monitorujemy sytuację. Ewakuacja pacjentów byłaby ostatecznością – mówi rzecznik prasowy wojewody lubelskiego, Radosław Brzózka. – Dyrektor SPSK 4 przedstawił najnowsze informacje odnośnie położenia szpitala w związku z odejściem pielęgniarek od łóżek pacjentów. Na razie nie mamy do czynienia z sytuacją kryzysową. Rozważaliśmy jednak możliwości działania w przypadku podjęcia jakichś nadzwyczajnych kroków, włącznie z ewakuacją niektórych czy nawet wszystkich pacjentów.
W spotkaniu brali udział także przedstawiciele innych lubelskich szpitali.
Wcześniej dyrekcja Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie przygotowywała się do ewentualnej ewakuacji pacjentów. – Czy będziemy zmuszeni do przekierowania chorych do innych szpitali, okaże się po dokładnym zapoznaniu się z sytuacją na oddziałach, ale przygotowujemy się na taką ewentualność – wyjaśniał radca prawny SPSK 4 Kamil Golema.
– Na wielu oddziałach zostały maksymalnie po dwie pielęgniarki. To zdecydowanie za mało, aby kontynuować pracę. Na oddziałach anestezjologii i intensywnej terapii są tylko pielęgniarki kontraktowe – tłumaczył mecenas Golema.
Eskalacja strajku w SPSK 4 nastąpiła po fiasku porannych rozmówi między związkowcami a dyrekcją. – Dyrektor był niewzruszony – powiedziała zaraz po wyjściu z gabinetu sekretarz Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych przy SPSK nr 4 w Lublinie, Dorota Ronek. – Nie ma dobrej woli ze strony dyrekcji. Nawet nie próbuje się ona z nami porozumieć. Jest tylko odwoływanie się do naszych sumień, że pielęgniarka powinna cały czas być w pracy i niczego nie oczekiwać.
– Jesteśmy rozżalone decyzją dyrektora. Nie wiemy, co dalej będzie. Chciałybyśmy zaostrzyć strajk, ale chcemy to zrobić zgodnie z prawem. Dyrekcja bierze nas na przeczekanie, jednak jesteśmy wytrwałe i nie poddamy się, bo te pieniądze nam się należą. Pracujemy tak długo, jesteśmy tak zmęczone, będziemy strajkować do końca – mówią pielęgniarki.
– Dyrekcja proponuje tylko przesuwanie naszych środków, które już mamy zagwarantowane z Narodowego Funduszu Zdrowia – stwierdza Dorota Ronek. – Pracodawca nie proponuje nic od siebie, tylko przenoszenie pieniędzy z kieszeni lewej do prawej. Po takim przesunięciu pieniędzy pielęgniarka zarobi średnio ponad 200 zł więcej, pod warunkiem, że będzie pracować w godzinach nadliczbowych. Jeżeli nie będzie tego robić, dostanie zaledwie 30-40 zł.
– Nie możemy dodać ani złotówki z kasy szpitala, bo tych pieniędzy po prostu nie mamy. Na razie będziemy dalej rozmawiać, chociaż nasze stanowisko jest niezmienne. Jedyną naszą propozycją jest włączenie dodatku „zembalowego” do wynagrodzenia zasadniczego – mówił Kamil Golema. – Muszę podkreślić, że odbędzie się z to dużym skutkiem finansowym dla szpitala. Bowiem nie jest tak, jak twierdzą niektóre pielęgniarki, że jest to przekładanie pieniędzy z kieszeni do kieszeni. Włączenie tych dodatków do wynagrodzenia zasadniczego spowoduje wzrost wynagrodzeń w szpitalu poprzez dodatki za wysługę lat czy pracę w godzinach nocnych. Szacujemy, że spełnienie naszej propozycji będzie się wiązało z kosztem około 4,5 mln zł ze środków szpitala.
Kamil Golema dodaje, że przygotowywane jest zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełniania przestępstwa przez strajkujących, poprzez naruszenie ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych i narażenie na utratę zdrowia i życia pacjentów.
Kolejne rozmowy między dyrekcją SPSK 4 a pielęgniarkami są planowane na czwartek, 12 lipca o godzinie 13.00.
MaK / ZAlew / opr. ToMa
CZYTAJ TAKŻE: Spotkanie nie przyniosło rozwiązania. Pielęgniarki bez porozumienia z dyrekcją