Po ponad roku od tragicznego wypadku na strzeżonym przejeździe kolejowym w Chełmie, w którym zginęły matka i córka, zapadł wyrok w sprawie dróżnika.
Sąd skazał mężczyznę na rok i 8 miesięcy więzienia, uznając go winnym nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa i przyczynienia się do śmierci dwóch osób.
Do tragedii doszło 4 kwietnia ubiegłego roku na ulicy Metalowej w Chełmie. 50-letni wówczas dróżnik przyznał, że odebrał i odnotował sygnał o zbliżającym się pociągu, ale zamiast opuścić rogatki poszedł do toalety. Gdy wrócił, usłyszał syrenę zbliżającej się lokomotywy, ale na zamknięcie przejazdu było za późno.
Pociąg uderzył w toyotę yaris. Na miejscu zginęła kierująca autem 51-letnia chełmianka, a po kilku tygodniach wskutek niewydolności wielu narządów w szpitalu zmarła jej 14-letnia córka.
Czytaj też: Chełm: zmarła dziewczynka poszkodowana w wypadku kolejowym
Mężczyzna nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego zamiast zamknąć rogatki, udał się za potrzebą. Jako dróżnik pracował od 17 lat.
Oprócz pozbawienia wolności sąd zasądził mu 10 tysięcy zadośćuczynienia na rzecz rodziny i 5-letni zakaz wykonywania prac związanych z ruchem kolejowym.
DoG
Fot. KWP Lublin / archiwum