Pełnia lata to czas wytężonej pracy Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt Poleskiego Parku Narodowego. Znajdują się tu m.in. pustułka, kos, sikora, jaskółki, myszołów czy gawron, a nawet jeże i zające. Jednak najliczniejszą grupę pensjonariuszy stanowią bociany. Przywożone niemal codziennie z całego województwa lubelskiego, a nawet sąsiednich – z różnych przyczyn potrzebują pomocy.
– W tygodniu trafia do nas kilka boćków – mówi Piotr Markowski, pracownik Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Załuczu Starym. – To zarówno młode, jak i dorosłe osobniki, które ulegają różnym wypadkom – np. zostały porażone przez prąd przy liniach wysokiego napięcia. W tej chwili mamy około 40 ptaków, a w tym 4-5 piskląt.
– To spora grupa pacjentów. Młode bociany właśnie teraz uczą się latać i często zdarzają się im kolizje – dodaje Radosław Olszewski, kierownik Ośrodka Hodowli Zwierząt w PPN.
– Mamy np. pod swoją opieką dwa osobniki, które straciły rodziców. Trafiły tu dzięki interwencji strażaków – podkreśla Marek Tokarzewski z Poleskiego Parku Narodowego.
Jeden bocian potrafi zjeść w ciągu dnia pół kilograma mielonego mięsa lub świeżej ryby. Bociani bufet jest różnorodny.
Te osobniki, które nie mogą odlecieć np. przez urazy skrzydeł – zostają w ośrodku. Pracownicy apelują jednak o rozwagę. Trzeba reagować, ale warto też pamiętać o tym, że nie każdy ptak potrzebuje pomocy. To np. zagniazdowniki, które są dokarmiane przez rodziców poza gniazdem.
Jeszcze jest za wcześnie, by mówić o sejmikowaniu. Na odloty przyjdzie czas.
DoG / opr. MatA
Fot. Dominik Gil