Jak można było oczekiwać, elektromobilność i nadająca tempo jej rozwojowi nowa ustawa stały się wiodącymi tematami debat na Targach Energetycznych w Lublinie. Jakie są szanse, by w ślad za rozważaniami teoretycznymi, po polskich drogach poruszały się nie – jak obecnie – setki pojazdów na prąd, ale tysiące, o milionie na razie nie wspominając?
Interesujemy się, a niektórzy wręcz ekscytują się perspektywą elektromobilności w szerokim wydaniu. Być może za 10 lat większość z nas będzie używała samochodów zasilanych energią elektryczną.
Jak to się zaczęło?
– Szkocki badacz skonstruował pojazd z napędem elektrycznym, który przemieszczał się na krótkie odległości. Teraz historia zatoczyła koło – mówi Jerzy Szczurowski ze Stowarzyszenia Elektryków Polskich. – Od momentu wynalezienia samochodów elektrycznych ich rozwój postępował bardzo dynamicznie. Od początku były problemy z bateriami do takich aut. W tej chwili pewną blokadę stanowią również stacje ładowania. Nie bez znaczenia jest także cena. To drogie pojazdy, na które nie ma tylu odbiorców. Dla przykładu: w Norwegii w ubiegłym roku sprzedano ponad 40 tysięcy takich aut, a w Polsce niespełna 500 sztuk.
Jak zwiększyć popyt?
– Ważny jest system wsparcia – podkreśla Adam Rafalski, rzecznik PGE Dystrybucja. – To problem jajka i kury. Nie mamy samochodów elektrycznych, ponieważ nie ma punktów do ładowania czy odwrotnie? Faktem jest, że brakuje stacji. Najbliższe miesiące będą zmieniały krajobraz Polski jeśli chodzi o ładowanie aut elektrycznych. Umożliwiło to wprowadzenie ustawy o elektromobilności, która określa, że do marca 2020 roku samorządy oraz operatorzy systemów operacyjnych we współpracy i w porozumieniu muszą tego typu mapy określić. Nikt nie chce nikomu narzucać lokalizacji.
Cena ładowania – jak magnes?
Cenę kilowatogodziny porównuje się do litra paliwa. To bardzo atrakcyjne przeliczenia, ale… – Ustawa mówi jednoznacznie: punkt ładowania nie sprzedaje energii elektrycznej. On świadczy usługę ładowania – wyjaśnia Lech Dziewierz ze Stowarzyszenia Elektryków Polskich. – Należy więc porównywać jej cenę z kilowatogodziną. Wówczas dowiemy się, ile będzie kosztowało przejechanie 100 kilometrów przy użyciu auta elektrycznego.
Nasza droga do elektromobilności nie będzie autostradą. Cieszmy się na razie autobusami elektrycznymi, których przybywa w Polsce. Miejmy nadzieje, że także w Lublinie będzie ich więcej, bo to chyba najłatwiej przekona sceptyków, że warto inwestować w elektromobilność.
Z ekspertami rozmawiał Jacek Bieniaszkiewicz.
JB / opr. MatA
Fot. archiwum
CZYTAJ TAKŻE: Targi Energetyczne – będzie więcej stacji do ładowania samochodów elektrycznych