Uczniowie palili papierosy i zachowywali się niekulturalnie w pobliżu szkoły – dyrektor przez dwa dni zakazał więc wychodzenia poza budynek placówki w czasie długiej przerwy lekcyjnej. Taka sytuacja miała miejsce kilka dni temu w Zespole Szkół nr 1 w Puławach.
Placówka od wielu lat bardzo aktywnie działa w zakresie profilaktyki antytytoniowej. To kolejna odsłona walki z nałogiem uczniów, która jednak spotkała się z bardzo ostrym sprzeciwem. Zawrzało między innymi w Internecie, gdzie słychać głosy o bezprawnym ograniczaniu swobód dorosłych osób.
– Nie chodzi tylko o papierosy – przyznaje dyrektor placówki Robert Och: – Pojawia się coraz więcej skarg mieszkańców bloku naprzeciwko szkoły. Są to skargi na uczniów, którzy w czasie długiej przerwy palą papierosy. Do tego dochodzi śmiecenie oraz wulgarne słownictwo. Zdecydowaliśmy się na być może niecodzienną i być może dla uczniów szokującą terapię szokową i zamknęliśmy przez dwa dni wyjście ze szkoły w czasie długiej przerwy. Spotkało się to z dużym niezadowoleniem ze strony młodzieży. Do tej frustracji doszła też agresja. Jest to dla nas niepokojący sygnał.
– Nie powinni nas zamykać w szkole – mówią uczniowie: – Fajnie jest wyjść na przerwę i kupić sobie kanapkę, bo ceny w sklepiku są trochę wyższe. Poza tym chodzi o to, żeby wyjść i się przewietrzyć. To samo zdrowie. A to, że niektórzy palą, to ich problem.
– To troszkę terapia szokowa, ale jednak terapia – mówi Lidia Nogowska, kierownik szkolenia praktycznego w Zespole Szkół nr 1 w Puławach: – To działanie miało pokazać, że nie godzimy się na takie zachowanie. Generalnie szkoła jest strefą wolną od nałogów. Przypominam, że jesteśmy szkołą publiczną i obowiązują nas przepisy odnoszące się do funkcjonowania tego typu placówek. Uczniowie naszej szkoły reprezentują całe środowisko i niejako wystawiają laurkę pozostałym uczniom. Nie chcemy, żeby przypisywano nam te złe cechy.
– Problem z opuszczaniem przez młodzież budynku szkoły był i chyba zawsze będzie – mówi Marek Matyjanka, dyrektor Zespołu Szkół nr 3 w Puławach: – Uczeń po przyjściu do szkoły do momentu zakończenia zajęć, jest pod opieką szkoły i to pracownicy szkoły, nauczyciele, biorą pełną odpowiedzialność za zdrowie, bezpieczeństwo i życie każdego ucznia. Dlatego problem jest trudny do rozwiązania. Zdaję sobie sprawę z tego, że młodzież chętnie wychodzi poza obiekt, tłumacząc, że chcą wyjść po bułkę czy coś do picia. Dlatego problem był, jest i będzie. Mamy opracowany system dyżurów. Jeżeli uczeń chce wyjść ze szkoły, musi siedzącemu przy drzwiach dyżurnemu zgłosić ten fakt. My wtedy wiemy kto, dokąd i dlaczego wychodzi. Jest to pewna forma kontroli. Bywają takie przypadki, że uczeń musi wyjść po coś, dlatego nie możemy tego do końca ograniczać.
– Z jednej strony młodzież tłumaczy nam, że jest dorosła, że mają 18 lat i mogą robić, co chcą. Jest to prawda, ale z drugiej strony, jeśli chcą, żebyśmy traktowali ich jak dorosłych, to oczekujemy, że i oni będą się zachowywali poważnie, doskonale wiedząc, że pewne działania są niekorzystne dla mieszkańców osiedla. Oczekujemy od nich tej dorosłości – zaznacza Robert Och.
Dyrekcja placówki zorganizowała już spotkania w poszczególnych klasach rozmawiając z uczniami o tym problemie. Jeśli jednak sytuacja będzie się powtarzała, niewykluczone są kolejne ograniczenia dotyczące możliwości wyjścia młodzieży z placówki.
ŁuG (opr. DySzcz)
Fot. pixabay.com