W Świdniku odbyły się obchody upamiętniające Lubelski Lipiec. 39 lat temu pracownicy WSK Świdnik przerwali pracę na wieść o podwyżkach w zakładowej stołówce. Protesty objęły 150 zakładów w całym regionie.
To był gorący lipiec
W obchodach na terenie WSK PZL Świdnik uczestniczyli między innymi przedstawiciele „Solidarności”, władz regionu, służb mundurowych oraz uczestnicy strajków. Wśród nich Kazimierz Bachanek: – Zaczęło się niewinnie. Czuć było napiętą atmosferę polityczną, ale nikomu nie przychodziło do głowy, że jest to początek tak wielkich zmian w kraju i na świecie. W tym miejscu zebrało się kilka tysięcy ludzi pod pretekstem protestu przeciwko zmianom. Tu powstała nowa forma protestu, przyjęta później we wszystkich zakładach kraju.
– W roku 1980 pozostaliśmy w swoich zakładach – mówi zastępca przewodniczącego Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, Tadeusz Majchrowicz. – Nie wychodziliśmy na ulice pod lufy czołgów tylko zostaliśmy w zakładach pracy. Wtedy pojawiły się w nich krzyże, obrazy świętych, duchowni, czego przykładem jest nasz patron ks. Jerzy Popiełuszko. My poprowadziliśmy strajk inaczej, więc sądzę, że dlatego nam się udało.
Zobacz zdjęcia z obchodów 39. rocznicy Lubelskiego Lipca
fot. Piotr Michalski
– Było ciepło. To był gorący lipiec. Zaczęło się na tej hali numer 1 – wspomina jeden ze strajkujących ówcześnie w PZL Świdnik Alfred Bondos. – Koledzy przerwali pracę i nie chcieli jej podjąć mimo nacisków. Baliśmy się, bo w pamięci były dawne lata. Jednak wszyscy gromadziliśmy się – był śpiew hymnu i pieśni kościelnych. Zobaczyliśmy, że jest w nas duch i odwaga. Była to mądrość strajkujących, że nie wyszliśmy na zewnątrz. Zostaliśmy w zakładzie – nikt nie rzucał w witryny sklepowe, nie niszczył samochodów.
Z Lublina na Wybrzeże
– To, co stało się tutaj, miało duże znaczenie. Władze wycofały się z podwyżek, doszło do podpisywania porozumień. Pracownicy nie opuszczali miejsc pracy, powoływany był komitet protestacyjny, upoważniony do rozmów z dyrekcją zakładu – wyjaśnia Marcin Krzysztofik, dyrektor oddziału IPN w Lublinie. – Ta forma świadczy o odpowiedzialności samych strajkujących, za to co dzieje się wskutek ich działań.
– To w Świdniku wszystko się zaczęło, a potem powstała „Solidarność” – mówi burmistrz Świdnika, Waldemar Jakson. – Przełamała się bariera strachu, że wszyscy się policzyli i zobaczyli ile nas tutaj na Lubelszczyźnie jest. Cytuję Annę Walentynowicz, która mówiła, że „bez lipca nie byłoby sierpnia”. Na Wybrzeżu w lipcu nie byli zdolni do strajku, bo paraliżował ich strach. Dopiero na przykładzie Lubelszczyzny, zobaczyli, że można.
Walczyli o wolność
– W tamtych czasach odwaga była w cenie – mówi wiceminister inwestycji i rozwoju, Artur Soboń. – Dziś takie demonstracje są dużo łatwiejsze – o to walczyli ci, którzy wówczas protestowali przeciwko władzy komunistycznej. To jedno z osiągnięć widocznych gołym okiem.
– Korzenie „Solidarności” są w Świdniku. To przykład w jaki sposób można upomnieć się o sprawy ważne społecznie – mówi przewodniczący Regionu Środkowo Wschodniego NSZZ „Solidarność, Marian Król. – Ludziom chodziło o przestrzeń do wolności. Było to upomnienie się o naród, bo chodziło o naszą tradycję i kulturę, o nasze pragnienie wolności.
Jak podkreślają historycy lubelskie doświadczenia wykorzystali później robotnicy na Wybrzeżu w sierpniu 1980 roku w wyniku których narodziła się późniejsza „Solidarności”.
MaTo / opr. KS
Fot. Piotr Michalski
Czytaj też: Rocznica Lubelskiego Lipca: Chodziło o nasze pragnienie wolności