Mija piąty dzień akcji ratunkowej w tatrzańskiej Jaskini Wielkiej Śnieżnej, w której zostało uwięzionych dwóch grotołazów. Wczoraj (20.08) pojawiła się nadzieja. Grupa ratowników znalazła ekwipunek poszukiwanych. Pirotechnicy poszerzają obecnie ciasne przejścia wysadzając skały ładunkami wybuchowymi.
Zdaniem gościa porannej rozmowy Radia Lublin – Piotra Tomali, szefa programu Polski Himalaizm Zimowy im. Artura Hajzera, himalaisty, alpinisty i taternika – szanse na przetrwanie grotołazów są uzależnione od tego, czy mają przy sobie ekwipunek: – Jeżeli posiadają śpiwory, wody im tak nie zabraknie, to tydzień bez jedzenia z pewnością można wytrzymać. To zagrożenie hipotermią, wychłodzeniem organizmu, jest zdecydowanie największe. Tam żaden sprzęt łączności nie będzie działał. Radiotelefony tam nie działają – zaznacza Piotr Tomala.
Naczelnik TOPR, Jan Krzysztof podkreśla, że wciąż jest to akcja ratunkowa, nie poszukiwawcza.
– Dopóki jest nadzieja, tak trzeba o tym myśleć – mówi Piotr Tomala: – To są zawodowcy. Wszystko wskazuje na to, że są już blisko poszkodowanych. Cała Jaskinia Wielka Śnieżna jest bardzo skomplikowana. To właściwie system połączonych pięciu jaskiń. Jest eksplorowana od lat 50. ubiegłego wieku, ale w dalszym ciągu do końca nie odkryta. Ci ludzie nie byli osobami przypadkowymi. To zawodowcy. Weszli tam, żeby odkrywać nowe korytarze. Sytuacja pogodowa sprawiła, że zostali odcięci. Myślę, że w dalszym ciągu jest nadzieja i tak samo myślą ratownicy, którzy walczą o ich życie.
Sześciu grotołazów weszło do tatrzańskiej Jaskini Wielkiej Śnieżnej w czwartek (15.08). Dwóch z nich zostało odciętych przez wodę, która zalała część korytarza w tzw. Przemkowych Partiach. Ostatni kontakt głosowy ze swoimi towarzyszami mieli w sobotę. Ratownicy do tej pory nie nawiązali kontaktu z zaginionymi.
CZYTAJ: Marcin Fatla: Cuda się zdarzają nawet w ratownictwie
ZAlew (opr. DySzcz)
Fot. Weronika Uziębło