Wirusy atakują puławskie szkoły

grypa

Płyny antybakteryjne pojawiły się w łazienkach. Dezynfekowane są także krzesełka, ławki, klamki i krany. Te dodatkowe środki higieniczne wprowadzono w części puławskich placówek oświatowych. Ma to związek ze zwiększoną zachorowalnością uczniów na przeziębienie i wirusy grypopodobne.

– Szczególnie zła sytuacja jest w Miejskim Przedszkolu nr 3, do którego uczęszcza prawie 250 dzieci, a chorują aż 153 maluchy – mówi państwowy powiatowy inspektor sanitarny w Puławach, Piotr Pietura. – To dane z poniedziałku. We wtorek sytuacja mogła jeszcze ulec zmianie. Bardzo nieciekawa sytuacja jest też w puławskich szkołach podstawowych nr 1 i nr 6. W „szóstce” ponad połowa dzieci nie przychodzi na zajęcia, a w „jedynce” choruje więcej niż jedna trzecia uczniów. Sytuacja jest dynamiczna, bo w szkole podstawowej nr 11, gdzie wcześniej było najgorzej, dzieci wracają na zajęcia.

CZYTAJ TAKŻE: Puławy: wirus grypopodobny opanował szkołę

– W piątek mieliśmy w szkole 30% uczniów. Ale przez weekend dzieciaki się podkurowały. W poniedziałek frekwencja wyniosła już 50%, a we wtorek jest jeszcze lepiej – informuje Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 im. Henryka Sienkiewicza w Puławach.

Z powodu zachorowań w wielu placówkach zostały przesunięte bale karnawałowe. Tak stało się m.in. w Szkole Podstawowej nr 11. – Nie chcieliśmy narażać uczniów na powikłania pogrypowe. Przesunęliśmy bal na wtorek i środę przed Popielcem – dodaje Jacek Rudnik.

CZYTAJ TAKŻE: Lubelskie: grypa zamyka szkoły

– W stosunku do poprzedniego tygodnia mamy połowę dzieci mniej. W ogóle chodzi do przedszkola jedna trzecia. Dzisiaj mieliśmy mieć bal karnawałowy, a w czwartek i piątek Dzień Babci, którego obchody zostały przesunięte z powodu ferii. Prawdopodobnie te imprezy się nie odbędą, bo jest po 10-12 dzieci w grupach – tłumaczy Iwona Czech, dyrektor Miejskiego Przedszkola nr 7 w Puławach    

W puławskich przychodniach w związku z sezonem grypowym ogromne kolejki. – Usiłowałem się dostać do lekarza w czwartek. Pojawiłem się w przychodni tuż po 7.00 i byłem już trzydziesty. Nie miałem więc szans na przyjęcie tego dnia. Zostałem zapisany dopiero na wtorek – mówi jeden z mieszkańców Puław.

– Czekałam na przyjęcie do lekarza cztery godziny – dodaje inna puławianka.

CZYTAJ TAKŻE: Rośnie liczba zachorowań na grypę sezonową

– Wirus daje znać o sobie. Frekwencja w szkole jest bardzo niska; zbliża się do 50% – wyjaśnia Elżbieta Wirga, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6 im Polskich Lotników w Puławach. – Mam nadzieję, że nie zostaną stwierdzone przypadki „prawdziwej” grypy. Na razie lekarze twierdzą, iż są to wirusy grypopodobne. Trzeba je po prostu wygrzać, wyleżeć i miejmy nadzieję, że przejdą.

– Aby zweryfikować, z jakim wirusem mamy do czynienia, prześlę próbki od pacjentów do Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, żeby sprawdzić, czy nie mamy do czynienia z grypą – wyjaśnia Piotr Pietura.

Szkoły starają się aktywnie przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się wirusów.  – Przeprowadziłam spotkanie z uczniami. Poinstruowałam ich dokładnie o konieczności częstego mycia rąk i konieczności ich częstego mycia. W łazienkach zostały umieszczone pojemniki z mydłami antybakteryjnymi. Po zajęciach dezynfekowane są: ławki, krzesełka, krany, klamki – wszystkie powierzchnie, których dotykają rączki dzieci – informuje Elżbieta Wirga.

Dodajmy, że wyniki badań próbek pobranych od uczniów mają być znane pod koniec tygodnia.

ŁuG / opr. ToMa

Fot. pixabay.com

Exit mobile version