Sezon wakacyjny jeszcze się nie rozpoczął, ale branża turystyczna już liczy gigantyczne straty. Wypoczynku w weekend majowy nie będzie ani na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim, ani na Roztoczu.
Wszystko wskazuje na to, że w miejscowościach wypoczynkowych o wakacjach też możemy zapomnieć. Są jednak miejsca, do których uciekają mieszkańcy miast. To tereny wiejskie.
– Ludzie szukają miejsc odosobnienia i wyjeżdżają z miast całymi rodzinami – mówi były prezes Nadbużańskiego Stowarzyszenia Agroturystycznego Roman Łukasiewicz. – Poszukują miejsc odosobnień, aby umknąć z blokowisk. Ci, którzy mają własne domki letniskowe, w tej chwili już w nich zamieszkują. Dzwonią do mnie ludzie, szukając takich miejsc, gdzie mogliby po prostu wyrwać się z miasta. Mamy kilka takich gospodarstw, są też ulokowane na wsi pensjonaty. Agroturystyka prowadzona indywidualnie przez gospodarzy kwitnie. Obserwuję dużo miejsc agroturystycznych, które są przygotowane na przyjmowanie turystów.
Z kolei prowadzący biznes w miejscowościach wypoczynkowych narzekają, że musieli pozwracać zaliczki na weekendy majowe. I nie tylko. – Ludzie zrezygnowali z wyjazdów. Możemy mówić o całkowitej klapie i regresie branży. Nawet portale, które współpracują z hotelami, zaznaczają, żeby zablokować obiekty na dłuższy czas; nie wynajmować ich, aby nie było problemu ze zwracaniem pieniędzy – mówi Andrzej Kwiatkowski, prezes Lubelskiego Stowarzyszenia Agroturystycznego.
Potwierdzają to właściciele miejsc wypoczynkowych: – Posiadamy 8 domków i 7 przyczep campingowych. W ogóle nie ma o czym mówić. Nawet nikt nie dzwoni i nie pyta – mówi jeden z nich.
– Wcześniej ludzie trochę dzwonili. W tej chwili telefony ustały zupełnie. Pensjonat jest zamknięty. Mamy też camping. Nie wiem, czy będziemy prowadzili te obiekty w tym roku – potwierdza właścicielka innego ośrodka wypoczynkowego.
W typowych miejscach wypoczynku zagrożone są również wakacje. – Nie mamy żadnego wsparcia. Większość kwater nie prowadzi działalności gospodarczej, więc nie mogą skorzystać z programów pomocowych. Po drugie hotele, restauracje, bary mają zakaz prowadzenia działalności. Nawet jeżeli ktoś chciałby przyjechać, to żaden kwaterodawca nie podejmie ryzyka dostania kilkudziesięciu tysięcy złotych mandatu za przyjęcie gościa – dodaje Andrzej Kwiatkowski.
Jedno jest pewne. Wszystkim chodzi o to, żeby wakacyjny wypoczynek był bezpieczny. Pracuje nad tym Polska Federacja Turystyki: – Federacja negocjuje jakieś rozwiązania, żeby znalazły się one w osłonie dla kwater. Wiem, że krążą pisma, w jaki sposób kwatery powinny przygotować się ewentualnie na przyjmowanie gości. Czyli na przykład dostępne będą tylko te kwatery, gdzie każdy pokój będzie miał oddzielną łazienkę, żeby goście nie mieli ze sobą styczności. Boją się nie tylko potencjalni turyści. Ci ludzie, którzy prowadzą kwatery, też mają rodziny i nie wiedzą, kogo przyjmą pod dach – mówi Andrzej Kwiatkowski.
– Myślę, że ludzie w pewnym stopniu nauczą się żyć z pandemią, która nas w tej chwili przytłacza i bardzo krępuje naszą działalność. Sądzę, że w miesiącach letnich mimo wszystko ludzie ruszą w większym stopniu na wieś – mówi Roman Łukasiewicz.
Na razie jednak, zamiast myśleć o wakacjach, pozostaje nam czekać na rozwój sytuacji.
RyK/WP
Fot. archiwum