Wiosna to czas, kiedy możemy natknąć się na wiele gatunków młodych zwierząt. Jak podkreślają specjaliści nie zawsze potrzebują one naszej pomocy. Co robić, żeby nie zaszkodzić i kogo w razie potrzeby zawiadomić?
Niedawno do jednej z lubelskich klinik weterynaryjnych zgłosiła się pani, która znalazła niedaleko swojego domu małe liski.
– Teraz próbujemy ustalić, czy opiekuje się nimi dorosły lis – mówi weterynarz Ireneusz Bryzek z Centrum Zdrowia Małych Zwierząt Lux Vet. – Liski mają się dobrze. Decyzję o zabraniu dzikiego zwierzęcia trzeba podejmować naprawdę bardzo rozważnie. Wypuszczenie go na wolność stanowi niezwykle długi proces. Przyzwyczaja się ono do człowieka. Później nie boi się ludzi i bardzo łatwo może je z tego powodu spotkać krzywda. Zamontowana na noc fotopułapka potwierdzi nam, czy liski są same czy też jakiś dorosły lis je dokarmia.
– Nie każde małe zwierzę, które wydaje się pozostawione i przed nami nie ucieka, wymaga naszej pomocy. Dobrym przykładem są młode sarny czy zające, które w przypadku jakiegokolwiek zagrożenia pozostają w bezruchu, albo udając, że są martwe, albo kryjąc się w trawie. Zwierzę myśli wtedy, że go nie widać. Nie powinniśmy podnosić takiej małej sarny czy zająca, ponieważ za chwilę może przyjść jego matka, żeby się nim zaopiekować. Jeżeli nie widać oznak, że zwierzę jest ranne, nie należy w ogóle reagować – wyjaśnia Dariusz Filipczak, nadleśniczy Nadleśnictwa Sobibór.
– Jeżeli wieczorem czy nocą zobaczymy młodego jeża, zostawiamy go w spokoju. Jego matka z pewnością zadba później, żeby go przeprowadzić. Może się schowała, ale swojemu małemu zwierzaczkowi pomoże. Inna sytuacja jest, kiedy znajdziemy takiego młodego jeża w dzień na otwartej przestrzeni. Oznacza to, że coś się wydarzyło niedobrego – stwierdza dr n. wet. Jerzy Ziętek z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.
– Interwencje w sprawie dzikich zwierzą można zgłaszać straży miejskiej pod bezpłatny całodobowy numer telefonu 986. Obecnie z polecenie wojewody lubelskiego straż miejska realizuje jedynie zadania związane ze zwalczaniem epidemii koronawirusa, niemniej jednak przekazujemy wszelkie zgłoszenie dotyczące zwierząt na terenie miasta: w przypadku zwierząt dzikich do Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt, a zwierząt domowych do Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Lublinie – informuje Robert Gogola, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Lublinie.
– Przynoszonych do nas jest mnóstwo małych ptaków: kosów, szpaków czy gawronów. Dzieje się to na zasadzie, że ktoś się zlitował, bo biedny ptaszek wypadł z gniazda albo też, że nie może latać, bo tak podlatuje. A podlotek jest to ptak, należący do tej grupy, u których pisklę na pewnym etapie rozwoju jest już zbyt duże, żeby siedzieć w gnieździe, ale zbyt małe, żeby mieć samodzielne życie. Pisklę sobie skacze, podlatuje w bezpośredniej bliskości drzewa, na którym znajdowało się gniazdo. Pilnują go rodzice, którzy od czasu do czasu podlatują, żeby je nakarmić – dodaje dr n. wet. Jerzy Ziętek. – Zabierając je robimy tym ptakom wielką krzywdę. Ptakom udzielamy pomocy jedynie wtedy, gdy są w widoczny sposób ranne.
Za pomoc rannym zwierzętom zawsze odpowiada urząd danej gminy, która ma podpisaną umowę z lekarzem weterynarii. Na terenie leśnym można zgłosić to także miejscowej służbie leśnej.
Pomocą służą również organizacje takie jak Leśne Pogotowie – Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt, działający w Skrzynicach Drugich pod Lublinem.
LilKa / opr. ToMa
Fot. i film nadesłane