Sarny na lotnisku w Świdniku. Będzie odstrzał?

sarna 2021 01 05 200423

Zarządzający trawiastym lotniskiem w Świdniku wnioskuje o możliwość odstrzału redukcyjnego 30 saren w ciągu 3 lat. Jak przekonuje, chodzi o bezpieczeństwo pilotów korzystających z lądowiska.

– Lotnisko jest ogrodzone. Od trzech lat staram się te sarny – za odpowiednimi zgodami – wypłoszyć, ale nie daje to żadnego skutku – stwierdza zarządzający lotniskiem w Świdniku, Grzegorz Jędrasik. – Mieliśmy kilka razy przypadki, że musieliśmy przerwać lądowanie, bo sarny były na pasie. Podobnie było przy startach.

– Nikt się nie zastanawiał, co się stanie, jeżeli wówczas dojdzie do wypadku i ktoś zginie. Nie chcę iść do więzienia – mówi Grzegorz Jędrasik. Jak dodaje, próbował on w miarę swoich możliwości, zapobiegać takim sytuacjom. – Lotnisko jest ogrodzone. Ma 2 metry 40 centymetry wysokości. Pytałem się myśliwych. Według ich opinii sarny takiego płotu nie przeskoczą. Nie wiem, którędy się tu dostają. Może przez ogródki działkowe? W tym momencie nie mogą nic zrobić.

– Na ostatniej sesji 21 grudnia radni Sejmiku Województwa Lubelskiego przyjęli projekt uchwały w sprawie ograniczenia populacji saren na lotnisku w Świdniku. Jednak ten projekt zostanie przekazany do zaopiniowania przez Regionalną Radę Ochrony Przyrody w Lublinie, Polski Związek Łowiecki i Ligę Ochrony Przyrody. Dopiero po uzyskaniu opinii od tych podmiotów, projekt ten zostanie ponownie skierowany pod obrady sejmiku – wyjaśnia Tomasz Mizura, główny specjalista do spraw łowiectwa i ochrony zwierząt w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Lubelskiego w Lublinie. – Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt sejmik ma obowiązek zwrócić się o opinie. Jednak nie są one wiążące, stąd sejmik może je brać pod uwagę, ale nie musi – dodaje Tomasz Mizura.

– Mamy w tej sytuacji do czynienia z odstrzałem redukcyjnym. To rozwiązanie stosowane na całym świecie. Dochodzi do niego tam, gdzie nie możemy prowadzić zwyczajnej gospodarki łowieckiej, czyli polowań, a zwierzęta wchodzą w konflikt z człowiekiem. W tym przypadku służy on bezpieczeństwu lotniska – mówi Andrzej Tomasiak z Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Lublinie.

– Mam nadzieję, że Regionalna Rada Ochrony Środowiska zaopiniuje negatywnie tę propozycję. Odstrzał w tym przypadku po pierwsze nie jest stosowny z punktu widzenia humanitarnego, a po drugie niekoniecznie skuteczny – mówi Krzysztof Gorczyca, prezes Towarzystwa dla Natury i Człowieka. – Musielibyśmy pewnie zabić wszystkie zwierzęta w promieniu iluś kilometrów, żeby to miejsce przestało być dla nich atrakcyjne. Drogowcy radzą sobie jakoś ze zwierzętami, poradzi sobie i lotnisko – przekonuje.

– Prowadzona przez nas gospodarka łowiecka nie wpływa negatywnie na populację zwierząt, natomiast musimy ją regulować. Gdyby dzikie zwierzęta rozmnażały się bez żadnej regulacji, dochodziłoby do tego typu sytuacji konfliktowych z ludźmi. Pamiętamy potężne protesty rolników, którzy uważali, że dziki niszczą im uprawy. Gospodarka łowiecka jest konieczna i nie ma tutaj innego rozwiązania niż odstrzał redukcyjny – uważa Andrzej Tomasiak.

– Można by te zwierzęta wprawdzie odłowić, ale kto za to zapłaci? Jest to koszt rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych, bowiem sarny trzeba byłoby wywieźć na odległość przynajmniej 200 kilometrów, żeby tutaj nie wróciły – dodaje Grzegorz Jędrasik.  

Projekt ograniczenia populacji zwierząt był konsultowany między innymi z członkami organizacji pozarządowych, którzy nie wyrazili żadnych uwag i sprzeciwów. 

Liga Ochrony Przyrody oraz Regionalna Rada Ochrony Przyrody nie podjęły decyzji w tej sprawie. Decyzja w sprawie odstrzału saren zapadnie prawdopodobnie na najbliższym posiedzeniu sejmiku.

Obecnie w okolicach lotniska bytuje kilkanaście saren.

LilKa / opr. ToMa

Fot. archiwum

Exit mobile version