W Polsce rozpoczęły się badania kliniczne nad amantadyną, która może pomóc w leczeniu COVID-19. Liderem projektu jest Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny numer 4 w Lublinie, a badaniami kieruje kierownik Kliniki Neurologii tego szpitala, profesor Konrad Rejdak.
Poza pacjentami w SPSK4 amantadynę otrzymają także chorzy w szpitalu Jana Bożego w Lublinie oraz między innymi w Warszawie, Rzeszowie i Wyszkowie.
CZYTAJ: Prof. Konrad Rejdak: Amantadyna działa również na wirusa SARS-CoV-2
– Ośrodki, które uczestniczą w badaniu, są już gotowe do podawania amantadyny – mówi prof. Konrad Rejdak. – Badanie zaczęło się i kilka ośrodków jest już aktywnych, więc w każdej chwili może to nastąpić. Nie chciałbym jednak tak na bieżąco tego śledzić, dlatego że po prostu najważniejsi są pacjenci. Samo badanie ma doprowadzić nas do odpowiedzi, czy lek może być skuteczny, ale chcemy po prostu objąć opieką jak najwięcej osób w tym wczesnym etapie infekcji. Wówczas, gdy pacjenci spełniają kryteria protokołu, mogą brać udział w badaniu. Dotyczy to czynników ryzyka, a więc często są to chorzy hospitalizowani.
W badaniach klinicznych lek mają otrzymać przede wszystkim pacjenci z chorobami współistniejącymi.
– Chodzi o osoby z potwierdzeniem wyniku, które mają dodatkowo choroby współistniejące, mogące wiązać się z gorszym przebiegiem zakażenia – wyjaśnia prof. Konrad Rejdak. – Są to choroby układu oddechowego, krążenia, cukrzyca, otyłość, ale też i wiek. Im jesteśmy starsi, tym ryzyko ciężkiego przebiegu jest większe.
Amantadyna nie była do tej pory wykorzystywana przy leczeniu COVID-19, jednak lubelscy badacze zaobserwowali, że osoby przyjmujące ten lek na inne schorzenia łagodniej przechodzą zakażenie koronawirusem.
– To są tzw. obserwacje kazuistyczne – zaznacza prof. Konrad Rejdak. – To znaczy, że mamy tu do czynienia z serią różnych osób, które deklarują, że miały ekspozycję na leki. Owszem, opisałem wraz z prof. Pawłem Griebem taką grupę osób, która bardzo wcześnie w zeszłym roku przyjmowała lek z powodów neurologicznych i bardzo łagodnie przeszła infekcję koronawirusem. To było podstawą pierwszej na świecie publikacji, która coś takiego dokumentowała. Potem zaczęły się kolejne doniesienia z różnych stron, że lek może dawać efekt ochronny. Teraz oczywiście konieczne jest duże badanie, które mogłoby to potwierdzić.
Amantadyna to lek znany od wielu lat. Ma działanie przeciwwirusowe, ale u chorych na COVID-19 duże znaczenie może mieć także jej wpływ na układ nerwowy.
– Jest to lek o złożonym mechanizmie działania – podkreśla prof. Konrad Rejdak. – Jego dawne działanie daje właśnie efekt przeciwwirusowy. Jest on dalej zachowany, z tym że nie jest uważany przez zakaźników jako najsilniejszy. Pamiętajmy jednak, że punkt uchwytu na obecnego wirusa też jest. Hamuje uwalnianie kopii wirusa i atakowanie kolejnych komórek. Rozważamy też tutaj bardzo ważny udział wpływu leku na układ nerwowy. Stymulowany układ nerwowy broni się lepiej i pobudza organizm do obrony przed ogromnym stresem i cechami uogólnionej infekcji. To może być bardzo ważne działanie tego leku w aspekcie ciężkiej infekcji.
CZYTAJ: Koronawirus: lubelskie badania nad amantadyną z dużym dofinansowaniem
Badania kliniczne obejmą około 200 osób w kraju i będą prowadzone w 7 ośrodkach. Na pierwsze efekty tych badań poczekamy kilka tygodni.
Badania kliniczne nad zastosowaniem amantadyny w leczeniu COVID-19 są finansowane przez Agencję Badań Medycznych, która na ten cel przeznaczyła 6,5 miliona złotych.
Pomysł badania nad amantadyną został zgłoszony do Agencji już w kwietniu 2020 roku, czyli w pierwszej fazie pandemii. W grudniu 2020 roku Ministerstwo Zdrowia wydało zgodę na przeprowadzenie badań klinicznych.
MaK/WM
Fot. pixabay.com