W Lublinie powstało okno życia dla gryzoni i królików

106114172 1116174598758670 5496314503499354711 o 2021 03 25 185233

Zamiast wyrzucać na ulicę, śmietnik czy do lasu, małe zwierzęta można oddać w dobre ręce. Wolontariusze-weterynarze z Lublina przygarniają gryzonie, króliki i jeże.

– Jest to takie wirtualne okno życia dla zwierząt. Umawiamy się na konkretny termin i przyjmujemy zwierzaka  –  mówi założycielka domu tymczasowego dla małych zwierząt „Hemma” Weronika Gawełczyk. – Nie drążymy tematu. Jeśli ktoś chce coś opowiedzieć o tym zwierzątku, to jak najbardziej, każda informacja jest przydatna. Ale jeśli nie ma takiej ochoty, to po prostu oddaje bez słowa i idzie. Stwierdziliśmy, że taka opcja będzie najwygodniejsza i mniej krępująca dla tych ludzi. Nie każdy chce źle dla tych zwierzątek, m.in. dlatego się do nas zgłaszają, ponieważ nie chcą ich wyrzucić. Chcą znaleźć lepszą alternatywę, a niestety często tacy ludzie są oceniani jako źli i niechętni do współpracy. Staramy się nie oceniać, ale realnie pomóc.

– Ta liczba cały czas się zmienia, zwierząt jest na pewno bardzo wiele – przyznaje Anna Wilczyńska, lekarka weterynarii na Oddziale Drobnych Ssaków i doktorantka w Katedrze Epizootiologii i Klinice Chorób Zakaźnych Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. – To tak naprawdę wszystkie gryzonie plus króliki. Pojawiają się przede wszystkim szczurki, coraz częściej chomiki, oczywiście króliki – bo jest ich sporo – ale też zdarzają się szynszyle, koszatniczki, myszy i myszoskoczki. Na samym początku, jak Weronika zaczynała działać, to z reguły te zwierzęta były w bardzo złym stanie, bo były znajdowane najczęściej na śmietnikach albo nawet trzeba było się potrudzić o to, żeby złapać takie biegające zwierzę na ulicy. Na pewno dzięki oknu życia ich przeżywalność jest większa i zwiększa się nasza szansa, żeby im pomóc.

– Chciałbym obalić stereotyp, który mówi, że to są zwierzęta łatwe w hodowli, łatwiejsze niż psy i koty. To nieprawda – podkreśla dr n. wet. Jerzy Ziętek, adiunkt w Katedrze Epizootiologii i Klinice Chorób Zakaźnych na Oddziale Małych Ssaków. – Pies czy kot są znacznie łatwiejsze w utrzymaniu niż np. szynszyla czy królik. Są to zwierzęta niesamowicie wrażliwe, trzeba stosować specjalistyczną dietę. Są bardzo chorowite przez chów wsobny, którego doświadczały przez lata, znaczy to po prostu, że spokrewnione osobniki były krzyżowane. Chciałbym podkreślić, że jeżeli planujemy zakup zwierzęcia, które jest mniej kłopotliwe, to raz, że radzę adoptować, dwa – bardzo dokładnie przeczytać, jakie są wymagania gatunkowe, a trzy – naprawdę poważnie się zastanowić, czy na przykład stado szczurków będzie mniej absorbujące niż piesek w średnim wieku wzięty ze schroniska.

– Tygodniowo jest kilka telefonów – mówi Weronika Gawełczyk. – To są pojedyncze zwierzaczki. Rzadziej zdarza się większa sytuacja, gdzie – tak jak ostatnio w grudniu – jednorazowo było 50 szczurków. Pani niestety rozmnożyły się szczurki i nie była w stanie nad tym zapanować. Dzielnie opiekowała się nimi przez 2 lata, jednak na starość zaczęły chorować, szczególnie samiczki. Samce natomiast zaczęły się gryźć, nie mogły być w jednej klatce. Zazwyczaj, jeśli łapaliśmy gryzonie, dostawaliśmy zgłoszenia o 2 czy 3 biegających szczurkach, a wyłapywaliśmy 20 lub 30. Ktoś nie radził sobie z tym, że tak szybko się rozmnażają, i stwierdził, że może lepiej będzie im na dworze, ale niestety nie każdy wie, że one nie są w stanie sobie poradzić na ulicy. 

– Niestety to są całe takie akcje – przyznaje dr n. wet. Jerzy Ziętek. – Po święcie Wielkiej Nocy spodziewamy się napływu tzw. zajączków wielkanocnych, czyli kupionych w sklepach króliczków. Często są też wysypy przed i w trakcie wakacji. Czasami jest to taki nietrafiony prezent dla dziecka. Sami rodzice, którzy kupują takiego króliczka, bardzo szybko się przekonują, że dzieci pozostawione same sobie z tym zwierzaczkiem nie są w stanie o niego zadbać. Poza tym temu zwierzaczkowi nie wystarczy malutka klatka i wrzucona marchewka. Te zwierzęta też chorują. Nie można ich traktować jak zepsuty zegarek, który w razie czego da się łatwo naprawić. Co więcej, o te zwierzęta możemy zbadać klinicznie w znacznie bardziej ograniczony sposób niż na przykład o psy i koty, które są po prostu większe. Te zwierzęta ukrywają swoje cierpienie – tak im każe instynkt, w związku z czym ich leczenie jest tak naprawdę droższe niż psów czy kotów. 

Aktualnie pod opieką wolontariuszy jest 51 zwierząt. Wszystkie czekają na nowe domy.

O zwierzętach można poczytać na facebookowej stronie HEMMA-dom tymczasowy dla małych zwierząt. Telefon, pod który można zadzwonić, aby przekazać lub przyjąć zwierzaka, to 732 188 933.

LilKa/WM

Fot. HEMMA-dom tymczasowy dla małych zwierząt FB

Exit mobile version