Naukowcy z województwa lubelskiego alarmują, że u wielu padłych ptaków w regionie nadal wykrywa się zakazaną na terenie Unii Europejskiej, silnie trującą substancję – karbofuran.
– Nasze badania wykazały bardzo wyraźny problem dotyczący wschodniej części kraju, ale przede wszystkim południowej części województwa lubelskiego – tłumaczy doktor habilitowany Ignacy Kitowski profesor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Chełmie. – Bardzo wysoki odsetek ptaków znajdowanych zwykle jako martwe myszołowów i bielików skumulowało znaczące ilości karofuranu w swoich wątrobach. Jest to zjawisko bardzo niepokojące. Karbofuran to insektycyd karbinowy, niezwykle niebezpieczny, bardzo trujący, zaliczany do grupy pestycydów neurotoksycznych, ponieważ działa głównie na układ nerwowy i hormonalny – wyjaśnia.
– Wątroby, które do nas trafiały były poddawane liofilizacji, następnie zastosowaliśmy zmodyfikowaną procedurę QuEChERS, jako przygotowanie próbki do analiz ESEM-owych, czyli tych, gdzie łączymy wysokosprawną chromatografię cieczową ze spektrometrią – informuje Anna Stachniuk, adiunkt badawczy w Katedrze i Zakładzie Patofizjologii Uniwersytetu Medycznego. – Na podstawie tych badań udało nam się ustalić, że wątroby, które do nas dotarły, zawierały karbofuran w różnej ilości. Były to ilości, które dla tych ptaków były śmiertelne, sugerujące, że te ptaki celowo zostały otrute – dodaje.
– Ptaki, szczególnie w czasie ostrych zim, muszą dostosować się do lokalnych zasobów pokarmowych. Na przykład bieliki preferują wtedy zjadanie padliny – wyjaśnia Ignacy Kitowski. – Jeśli znajdą na przykład lisa, który został zatruty karbofuranem, ponieważ zjadł trutkę wyłożoną przez kogoś nieodpowiedzialnego, to wtedy ten lis staje się źródłem zatrucia dla bielika. Notujemy też liczne przypadki zatrucia ptaków krukowatych, ale nie poddawaliśmy ich badaniu. Jednak musimy też powiedzieć, że na przykład w krajach, takich jak Czechy, karbofuran wykorzystywany jest do trucia wydr. Na Chorwacji odnotowano przypadki zatrucia tą substancją niedźwiedzi. Truje się także wilki. To jest po prostu wręcz zmora, pomimo że ta substancja jest prawnie zakazana. Wynika to po prostu z faktu przemytu dużych ilości tych substancji z obszaru krajów byłego ZSRR, ponieważ na Ukrainie i Mołdawii nie jest on zakazany – dopowiada.
– Przemyt środków do ochrony roślin to stosunkowo nowe zjawisko na granicy, obserwowane od kilku lat – mówi nadkomisarz Marzena Siemieniuk z Izby Administracji Skarbowej w Lublinie. – Na przejściach granicznych w województwie lubelskim w 2020 roku funkcjonariusze służby celno-skarbowej zatrzymali blisko pół tony środków ochrony roślin. Często zdarza się, że środki ochrony roślin, które zatrzymujemy na granicy, są łudząco podobne do oryginalnych, na przykład mają podobne opakowania i etykiety. Mimo podobnych opakowań skład takich produktów jest całkowicie inny. Mogą one zawierać na przykład substancje toksyczne. Rolnicy, którzy takie środki stosują w swoich uprawach, mogą stracić unijne dotacje – informuje.
– Szacuje się, że w Polsce nawet jedna trzecia pestycydów może pochodzić z przemytu. Jest potrzebna rozumna edukacja, ale nic nie zastąpi zdrowego rozsądku – wypowiada sie Ignacy Kitowski.
Praca grupy badawczej z województwa lubelskiego, w skład której wchodzą profesor PWSZ w Chełmie doktor habilitowany Ignacy Kitowski, profesor Emilia Fornal i doktor Anna Stachniuk z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie oraz doktor Rafał Łopucki z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego została doceniona i zauważona. Jej wyniki ukazały się ostatnio w prestiżowym tygodniku „Science”, a także w czasopiśmie „Environmental Conservation” należące do słynnego uniwersytetu w Cambridge.
Trwa także ogólnopolska kampania edukacyjna skierowana na problem nielegalnego obrotu pestycydami. Ma ona zachęcić do kupowania środków wyłącznie z legalnych źródeł. Takie środki nie zaszkodzą zwierzętom. Akcja została przygotowana przez Państwową Inspekcję Ochrony Roślin i Nasiennictwa, Krajową Administrację Skarbową oraz Polskie Stowarzyszenie Ochrony Roślin.
RyK / WT
Fot. pixabay.com