W 30. kolejce I ligi Górnik Łęczna na własnym boisku zremisował 1:1 z Odrą Opole.
Ten mecz był istotny przynajmniej z dwóch względów. Sportowo – to pojedynek drużyn, które wciąż marzą o ekstraklasie. Górnicy, po sześciu meczach bez wygranej i spadku na szóste miejsce w tabeli, liczyli na przełamanie. Ósma w stawce Odra chciała natomiast wykorzystać dotychczasową niemoc łęcznian i zbliżyć się do strefy barażowej.
Drugi ważny aspekt tych zawodów to powrót kibiców na stadion. Zgodnie z rozporządzeniami trybuny mogły zapełnić się w ¼ i rzeczywiście fani Górnika nie zawiedli. Od pierwszego gwizdka głośnym dopingiem wspomagali swoich ulubieńców.
Gospodarze mieli sporą ochotę, by bardzo szybko przywitać się z kibicami golem. Już w 4. minucie Leandro wypatrzył wbiegającego w pole karne Karola Struskiego. 20-latek rzucił się na piłkę, ale jego strzał głową z najwyższym trudem obronił Mateusz Kuchta. Przy kolejnych uderzeniach Leandro i Sergieja Krykuna golkiper gości nie musiał interweniować, bo były to próby niecelne. Gorąco zrobiło się w 25. minucie. Dobrą piłkę otrzymał Maciej Orłowski. Boczny obrońca Górnika uderzył w krótki róg, ale znów dobrą paradą popisał się Kuchta, a do dobitki nie zdążył Struski. Później emocje ostygły, a ostatnią przed przerwą okazję do zdobycia gola miał Bartłomiej Kalinkowski. Jego strzał z rzutu wolnego w odległości 24 metrów od bramki zatrzymał się jednak na murze.
O grze gości przed przerwą nie można wiele powiedzieć. Choć okresowo utrzymywali się dłużej przy piłce, to nie wynikało z tego żadne zagrożenie dla Górnika.
Po przerwie jednak pierwszą groźną akcję skonstruowali właśnie piłkarze Odry. Po dośrodkowaniu piłki w pole karne Górnika do piłki doskoczył Arkadiusz Piech, który zmusił Macieja Gostomskiego do sporego wysiłku. Bramkarz gospodarzy stanął jednak na wysokości zadania.
W odpowiedzi zaatakował Górnik – w 50. minucie – zakotłowało się pod bramką Kuchty, ale piłka, uderzana przez Marcina Stromeckiego, utknęła w gąszczu nóg rywali. Trener Odry szybko wprowadził na plac świeżych zawodników. Zmiennicy wnieśli w poczynania opolskiej drużyny trochę ożywienia, zwłaszcza szarpiący skrzydłami Adam Żak. Gościom nadal brakowało jednak konkretów.
Po zmiany personalne sięgnął także Kamil Kiereś. Pojawili się Przemysław Banaszak i Aleksander Jagiełło. To właśnie ich akcja z 78. minuty okazała się przełomowa. Jagiełło dośrodkował piłkę na wchodzącego w pole karne Odry Banaszaka. Napastnik Górnika wywarł presję na Piotra Żemłę, a środkowy defensor drużyny gości skierował piłkę do własnej bramki.
Goście ruszyli do odrabiania strat Z 19 metrów próbował Miłosz Trojak, ale na miejscu był Gostomski. Nożycami nad bramką uderzył Żak. Chwilę później ten sam zawodnik był „zamieszany” w kolejną dogodną okazję dla Odry, ale skończyło się na strachu i rzucie rożnym.
Było to jednak tylko odroczenie egzekucji. Broniący się całą jedenastką Górnik nie zdołał zachować czystego konta. W 90. minucie korner dla rywali zaowocował wyrównującym trafieniem Mateusza Wypycha.
Sędzia doliczył 4 minuty. Choć Górnik wiele razy w tym sezonie właśnie w doliczonym czasie gry potrafił rozstrzygać spotkania na swoją korzyść, to jednak tym razem się nie udało.
Podopieczni trenera Kamila Kieresia wciąż bez przełamania. To już siódmy kolejny mecz zielono-czarnych bez wygranej.
– To dla nas trudny moment. Od dłuższego czasu nie potrafimy wygrać meczu, mimo iż bardzo się staramy. W niektórych spotkaniach stwarzamy sytuacje, ale ich nie wykorzystujemy. Liczyliśmy, że dzisiaj uda się nam przełamać. Zagraliśmy dobrą pierwszą połowę. Jedyne, czego możemy żałować to tego, że nie strzeliliśmy w niej bramki – o dzisiejszym spotkaniu i trudnej sytuacji dla drużyny mówi trener łęczyńskiego zespołu Kamil Kiereś.
– Zagraliśmy bardzo dobry mecz. Pierwsza połowa to pełna dominacja naszej strony. W drugiej strzeliliśmy bramkę na 1:0. Ale niestety w ostatniej akcji straciliśmy gola i był remis. Jednak przed nami jeszcze kilka spotkań. Głowa do góry. Tu nikt się nie poddaje, walczymy do końca. Będzie dobrze – zawiedziony końcowym rezultatem był kapitan Górnika, Brazylijczyk Leandro.
Wypuszczonego z rąk zwycięstwa żałował też Przemysław Banaszak: – Trzy punkty były bliskie. Szkoda, że nie wygraliśmy tego meczu, bo zwycięstwo mogłoby nas bardzo przybliżyć do barażu o awans do Ekstraklasy. Mimo wszystko nadal jesteśmy w grze o awans.
Górnik ma 49 punktów i zajmuje obecnie 5. miejsce w tabeli.
JK / opr. ToMa
Fot. archiwum