Dwie karetki pogotowia ratunkowego, które przyjechały w niedzielę (8.08) na festyn Kół Gospodyń Wiejskich z województwa lubelskiego w Urszulinie na Polesiu, nie wywołały negatywnych skojarzeń. Wręcz przeciwnie: były oczekiwane jako mobilne punkty szczepień dla mieszkańców okolic odległych od placówek medycznych.
A że Urszulin gościł 39 kół gospodyń z całego regionu, jest duża szansa, że posypią się zaproszenia dla „szczepionkobusów” na lokalne festyny. – Zdrowie najważniejsze, ale są też „wartości dodane” – dowiedział się w Urszulinie Jacek Bieniaszkiewicz.
Festyny takie, jak ten w Urszulinie, mogą być miejscem, gdzie będziemy walczyć z pandemią. To wcale nie słowa na wyrost, bo to pomysł na to, by przy takich okazjach, dzięki wsparciu Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa, promować szczepienia i wykonywać je od razu na miejscu.
– Ten festyn nie jest akurat finansowany z pieniędzy agencyjnych, ale osoby niezaszczepione będą mogły się zaszczepić – mówi Krzysztof Gałaszkiewicz, dyrektor lubelskiego oddziału Agencji. – Chodzi o to, by odległości od miejsca szczepienia były jak najmniejsze. Na dzisiaj na Lubelszczyźnie 50 kół zgłosiło chęć organizacji festynu. Otrzymały na to środki z agencji. Mam nadzieję, że to jest początek. Takich możliwości w skali kraju mamy 5 tysięcy, czyli mamy pieniądze na organizację 5 tysięcy festynów. Zasada jest prosta: załapie się ten, kto pierwszy sięgnie po te pieniądze i zechce organizować. Mam nadzieję, że całość kwoty zostanie wykorzystana. To jest dopiero początek. Jeżeli podczas festynu dane koło przekroczy 100 osób zaszczepionych, to za każdą zaszczepioną osobę otrzyma dodatkowe pieniądze. W wypadku osób w wieku 60+ to 30 zł, a poniżej 60. roku życia – 15 zł. Jest to dodatkowe wsparcie. Wspomnę też o zwycięzcy konkursu w skali kraju. Główna nagroda to 100 tys. zł. Jeżeli chodzi o najlepszą fotografię z tych festynów, która zachęca do szczepienia, to jest to 25 tys. zł. Myślę, że chodzi nie tylko o pieniądze, ale o dobro ogółu, które wynika ze szczepień.
– Każdy decyduje o sobie. Ja chcę się za szczepić – mówi jeden z oczekujących. – Do tej pory nie miałem okazji, bo jestem kierowcą tira. Często wyjeżdżam i jestem długo poza miejscem zamieszania. Dla mnie to dobra okazja zaszczepić się w niedzielę.
– Chcę być odpowiedzialny za siebie i za innych. To, że nie choruję, nie znaczy, że nie przenoszę wirusa – dodaje kolejny oczekujący.
– Dla ludzi z mniejszych miejscowości na pewno jest to duże ułatwienie, że mają punkt szczepień na miejscu. Tym bardziej jeśli pojawia się on w weekend – zauważa Robert Winiarski, lekarz z wojewódzkiego szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie. – Wystarczy przyjść, wypełnić ankietę, odbyć rozmowę z lekarzem i szczepienie odbywa się od razu na miejscu. Ciężko o łatwiejszą sytuację, jeśli ktoś chce się zaszczepić. Część ludzi przychodzi dlatego, że chce się zaszczepić, część ludzi odczuwa presję, na przykład ze strony pracodawców. Nas cieszy każda osoba zaszczepiona.
JB / opr. WM
Fot. Jacek Bieniaszkiewicz